sobota, 21 marca 2015

9. Chyba pani trochę zmarzła.

 Czasem ogarnia nas takie fatum że gdy chcemy zrobić coś dobrego, ranimy przy tym wszystkich dokoła łamiąc im serca - jak się okazuję - tylko po to, by ocalić swoje. A potem? Potem wyrzuty sumienia i poczucie winy miażdży nas od środka, nie dając zapomnieć jak wielki błąd popełniliśmy. Dokładnie tak czułam się tego wieczoru, siedząc na łóżku gdy nie mogłam wymazać z pamięci tego, co wydarzyło się kilka godzin wcześniej. Wciąż czułam na sobie przyjemny dotyk warg Andreasa, jednak malujący się przede mną widok smutnych, wypełnionych bólem tęczówek chłopaka sprawiał że czułam się okropnie. Pierwszy raz w życiu byłam tak rozerwana, zalewała mnie fala pytań. Czy na pewno dobrze zrobiłam odsuwając go od siebie? Mówiąc żeby zapomniał o tym co miało miejsce w domkach a sama tego nie zrobiłam? Może nawet tego nie chciałam? Wellinger stał się dla mnie kimś ważnym i musiałam się z tym pogodzić, nie mogę uciekać przed tym co czuję bo "tak jest łatwiej". Właśnie dla niego powinnam nabrać chęci do walki nie tylko o swoje zdrowie ale też o nasze szczęście. Właśnie przy nim byłam szczęśliwa i wiem że on czuł to samo więc dlaczego mam go odtrącić skoro nic jeszcze nie jest przesądzone? Po moim policzku nie spływały już słone krople a pięści były lekko zaciśnięte. 
 - Chyba komuś należą się przeprosiny.- wyszeptałam głęboko oddychając i złapałam za telefon by po chwili znów znalazł się na nocnej szafce. No tak.. po pierwsze wypada przeprosić go osobiście zresztą nawet nie wiem czy chciałby ze mną rozmawiać. A po drugie powinnam dać mu trochę czasu, niech sobie wszystko poukłada i przemyśli, może da nam drugą szansę? Po całym tym monologu postanowiłam udać się do łazienki i zmyć z siebie wszystkie emocje które dzisiaj mi towarzyszyły. Napełniłam wannę ciepłą wodą i zamoczyłam w niej swoje stopy gdy z pokoju doszedł dźwięk przychodzącego sms'a. Oczywiście moja leniwość nie pozwoliłam mi wyjść z cieplutkiej kąpieli więc dopiero po 20 minutach opuściłam łazienkę. Po rozczesaniu włosów usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki mojego samsunga. Bez namysłu otworzyłam wiadomość, jednak widząc nadawcę przez chwilę zamarłam. Niepewnie przeczytałam krótką treść po czym czułam jakby ktoś zdjął mi worek kamieni z serca a kąciki ust nieznacznie się podniosły.
                                                           "Dobranoc Ano" 

 Czyli opcję "udajemy że się nie znamy" mogę wykluczyć. Nie chciałam naciskać jednak moja ciekawość była silniejsza i postanowiłam zadać Andreasowi ważne pytanie choć obawiałam się odpowiedzi. 
                                                            "Jesteś zły?"
Wzdrygnęłam się gdy zamiast dzwonka sygnalizującego przychodzącą wiadomość z głośnika urządzenia zabrzmiała dobrze znana mi piosenka. Głośno przełknęłam ślinę, naciskając zieloną słuchawkę. 
 - Andreas strasznie Cię przepraszam, zachowałam się okropnie.- powiedziałam drżącym głosem jak w kącikach oczu gromadzą mi się łzy. 
 - Heej, spokojnie.- ton jego głosu był opanowany i ciepły.- Ubierz coś na siebie i wyjdź na taras. Musisz poznać Łysego.- trochę zdziwiona słowami chłopaka uniosłam brwi jednak bez wahania zrobiłam to, o co prosił.
 - Skąd wiesz że mam taras?- spytałam automatycznie, dopiero po chwil spostrzegając że wypowiedziałam to na głos. Do moich uszu dotarł odgłos ciężkiego wzdychnięcia, mimowolnie się uśmiechnęłam będąc pewna że chłopak właśnie przewraca oczami
 - Unieś głowę i spójrz na Księżyc. Prawda że jest piękny? Dzisiaj wypada pełnia, dlatego jest taki błyszczący i jasny ale.. gdy popatrzysz na niego za dwa, czy trzy miesiące będzie mniej widoczny i już nie tak "piękny". Jednak on zawsze tam będzie. Zawszę taki sam i gdziekolwiek byś nie była, czy dwa metry ode mnie, czy na drugim końcu świata zawsze będziemy patrzyli na ten sam punkt na całym niebie. Jeżeli kiedyś będziesz chciała mi coś powiedzieć albo będziesz tęsknić powiedz to Łysemu a on mi przekaże, to jest mój tajny agent.- na chwilę zamilkł a ja jak zaczarowana wpatrywałam się ku górze, rozkoszując się tą cudowną chwilą. Gdy wsłuchiwałam się w to co skoczek mówił, a raczej w jaki sposób to czułam się jak prawdziwa Księżniczka którą z szarej rzeczywistości chociaż na chwilę wybawił prawdziwy Książę.- Chyba niezbyt udany ze mnie romantyk.- dodał trochę jakby nieśmiało?
 - Wiesz co Łysy.. chciałabym żebyś przekazał coś pewnemu uroczemu i bardzo kochanemu chłopakowi.- mówiłam spoglądając na Księżyc zeszklonymi oczami, cały czas trzymając przy uchu komórkę.- Poznałam go stosunkowo niedawno, był trochę zbyt pewny siebie i zadziorny jednak w środku to na prawdę bardzo dobry i opiekuńczy człowiek. Przez ten krótki czas bardzo się z nim zżyłam chociaż nie zawszę to pokazywałam i zachowałam się nie fair co do niego. Wiem że na to nie zasługuję ale spytasz się go czy da mi jeszcze jedną szansę żebym to naprawiła? Czy da ją nam..- pociągnęłam nosem gdy połączenie zostało zerwane. Czyli nie? Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i schowałam telefon do kieszeni otulając się za dużym, ciepłym swetrem. Nagle poczułam jak ktoś obejmuję mnie w tali ale byłam tak sparaliżowana że nie byłam w stanie wykonać najmniejszego ruchu. 
 - Chyba pani trochę zmarzła.- usłyszałam tuż przy swoim uchu a na szyi czułam rytmiczny oddech chłopaka. Szybko się odwróciłam i zawiesiłam na szyi skoczka. 
 - Ale.. ale jak?- spytałam zaskoczona, a blondyn okręcił się dookoła własnej osi trzymając mnie w górze.
 - Tajemnica.- puścił mi oczko.- Podobno czasem ludzie robią dla drugiej osoby różne dziwne, dla niektórych szalone rzeczy pod wpływem gromadzących się emocji ale jak to się nazywało..- przeczesał palcami swoje włosy a ja ujęłam jego twarz w ręce. Przejechałam palcem po jego dolnej wardze czująca na sobie jego przeszywający wzrok. Złożyłam na jego ustach nieśmiały pocałunek który po chwili pogłębił. Nie był on tak zmysłowy jak wcześniej, jednak nadal uginały mi się kolana a w brzuchu latało stado motyli. Andreas splótł nasze dłonie całując mój  dekoltszyję, aż przeszedł do ust delikatnie zagryzając moją dolną wargę a ja coraz mocnej ściskałam jego dłoń. Gdy byliśmy już w środku pchnęłam nogą tarasowe drzwi, nie chcąc aby ominęło mnie choćby jedno, najmniejsze muśnięcie jego ust. W przerwie między krótkimi ale zmysłowymi pocałunkami rozpięłam guziki jego koszuli odsłaniając idealnie wyrzeźbiony tors skoczka który nie pozostał dłużny i bez żadnych trudności pozbył się górnej części mojej garderoby. Przystopowałam na chwilę mierząc wzrokiem stojące przede mną 65 kg szczęścia widząc że blondyn robi to samo. 
 - Kocham Cię Wellinger.- powiedziałam prawie niesłyszalnie unosząc kąciki ust. Chłopak oparł swoje czoło o moje a ja zamknęłam powieki. 
 - Ja ciebie też Hofer.- wyszeptał wprost w przy moich ustach które znów stworzyły wybuchową całość z jego wargami. Wplątałam dłoń w jego blond kosmyki pomrukując z rozkoszą. Andreas złapał mnie w tali i podniósł tak bym mogła uwiązać się nogami na jego biodrach coraz namiętniej całując. Oboje opadliśmy na łóżko zdejmując zbędne ubrania. Na karku chłopaka zacisnęłam swoje paznokcie będąc pewna że czerwone kreski szybko nie znikną. Nieznanie dotąd prze zemnie uczucie spowodowało wewnętrzną eksplozję przyjemności. Czy znałam Wellingera zbyt krótko żeby zdać się na taki wielki krok? Zdecydowanie tak ale przy nim traciłam wszystkie hamulce a rozum przestawał normalnie funkcjonować. Czułam że to jest właśnie ten chłopak i to właśnie jemu chciałam się oddać a jeśli nie teraz to nigdy. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, zmęczenie było ogromne a ja nie zamierzałam z nim walczyć. Usnąć w ramionach ukochanego po magicznej nocy.. jeżeli to jest miłość to nie chcę aby trwała jak najdłużej. Rano obudziły mnie hałas na schodach jakby stado słoni próbowało się dostać na parter. Rozciągnęłam się, leniwie otwierając oczy które zostały porażone przez siarczyste promienie słońca. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru i podniosłam się do pozycji siedzącej spostrzegając że czegoś brakuję. Telefon jest, ubrania są na podłodze.. Andreas! Rozejrzałam się jeszcze raz po pomieszczeniu jednak nie było ani chłopaka, ani jego części garderoby za to na szafce tuż przy komórce leżał bukiet pięknych, czerwonych róż z przyczepioną karteczką. 


"Dzień dobry Królewno! Przepraszam że tak bez pożegnania ale nie chciałem żeby twój tata nas przyłapał a nie miałem serca Cię budzić :) 
PS. Mam dzieję że sąsiadka się nie pogniewa."

Zmarszczyłam brwi czytając odnośnik liściku i powąchałam kwiaty które tak lubiłam po czym przyjrzałam im się dokładniej i podeszłam do tarasu. Wychyliłam głowę za drzwi i wybuchnęłam śmiechem widząc opustoszony ogród sąsiadki. 






Trochę mnie tutaj nie było i bardzo Was za to przepraszam oraz za to że mam mały poślizg w Waszych blogach i ogólnie za to u góry :/ Pozostawiam to bez komentarza za to z chęcią poznam Waszą opinię :D
Co do dzisiejszego konkursu w Planicy.. tam zawszę wiatr płata figle ale (jak dla mnie) podium wyborowe <3 Ogromnie cieszę się ze skoków Jurija Tepesa bo pokazał na co go stać i z postawy Prevca,który nadal walczy o Kryształową Kulę! Nie chcę być subiektywna ale GoGoPeter!! xD 
I jak już pewnie wiecie, swoją karierę kończy Anders Bardal czyli kolejny skoczek mojego dzieciństwa :( Darzę go ogromnym szacunkiem i skoro czuję się spełniony to zostaję mi jedynie podziękować za tyle lat wspaniałego skakania! <3 Chciałabym również powiadomić Was że ogromne trudności sprawia mi pisanie kolejnych rozdziałów tutaj. Brak weny łączy się z brakiem czasu i.. za niedługo mam zaplanowany koniec opowiadanie ale póki co, miłego czytania :* 


niedziela, 1 marca 2015

8. Na cztery cechy mamy trzy wspólne.

 Druga seria była jeszcze bardziej ekscytująca od pierwszej. Warunki dla każdego były mniej więcej takie same, jednak na nic zdało się moje kibicowanie ponieważ Michael z pierwszego miejsca jakie zajmował po pierwszym skoku spadł na trzecie tuż przed Andreasem, co szczerze mówiąc mnie napawało dumom. Zwycięzcą dość niespodziewanie okazał się Roman Koudelka a drugi był Stefan Kraft! Dla moich rodaków był to naprawdę udany początek sezonu, aż 4 z nich znalazło się w pierwszej 15 no i podium Stefana. Zaraz po dekoracji zeszłam z trybun i ruszyłam na poszukiwanie moich skoczków. Oczywiście mówiąc "moich" mam na myśli Schlierenzauera, Krafta i Hayboecka z którymi najlepiej się dogadywałam.. no, może oprócz Wellingera. Nie trudno było ich znaleźć bo z daleka słychać było wesołe okrzyki i śmiechy dochodzące spod ich domku. 
 - A co to za nielegalne zbiorowisko?!- podeszłam bliżej szturchając przy tym zaczepnie w ramię Michael.
 - Młoda, nie rozbijaj się.- szeroko się uśmiechnął a ja zagryzłam wargę żeby zachować powagę. 
 - Mów do ręki.- przysunęłam dłoń do twarzy blondyna a Stefan z Gregorem zaczęli cicho chichotali. 
 - Ty, Pani Mondralińska, dzieci i kobiety głosu nie mają.- dalej się ze mną przedrzeźniał z cwaniackim uśmiechem na ustach. 
 - Ja bym ją zaliczył do dzieci.- wtrącił Schlieri z miną eksperta. 
 - Ja też, chociaż niczego jej nie brakuje.- Stefan zlustrował wzrokiem moją figurę po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Bardzo powoli, niezauważalnie dla chłopaków odsunęłam się od nich na jakieś 3 metry uśmiechając się do przechodzących obok Japońskich zawodników. 
 - An, co ty robisz?- spytał zdziwiony Michi a ja wysiliłam się na słodki ton głosu.
 - Udaję że Was nie znam bo ludzie patrzą.- ledwo co powstrzymałam śmiech widząc ich litościwe spojrzenia. 
 - Ejj, ludzie którzy patrzą, ta dziewczyna to nasza przyjaciółka! Ona mnie koochaa!- dość głośno zawołał Gregor a ja kucnęłam, zasłaniając czerwoną od śmiechu twarz. Kilku ze skoczków którzy słyszeli to "wyznanie miłości" zaczęło bić brawa a cała nasza czwórka zaczęła chichotać. Chyba nie znam większych wariatów od nich. Gdy po skończonej pracy dołączyła do nas Sami czułam się jakbyśmy byli paczką przyjaciół z podstawówki która spotkała się po latach. Kraft wrzucił Samantę w zaspę żeby móc zaprosić ją na gorącą czekoladę a Gregor z Michaelem mianowali mnie maskotką narodową Austrii. Zastanawiałam się tylko dlaczego ja ich nie poznałam wcześniej? Po kilkudziesięciu minutach wygłupów chłopaki poszli pakować swój sprzęt a ja z moją panią fotograf zaczęłyśmy oglądać zdjęcia z dzisiejszego konkursu. Kątem oka zauważyłam Andreasa idącego gdzieś z torbą i słuchawkami na uszach. Był bardzo poważny, a może nawet zły, choć dla mnie to czwarte miejsce było imponującym wynikiem jak na pierwsze skoki. Blondyn chyba wyczuł moje spojrzenie bo odwrócił głowę w naszą stronę i przelotnie się uśmiechnął. 
 - Halo, An. Nie odpływaj.- potrząsnęłam delikatnie głową na słowa przyjaciółki i wróciłam do oglądania fotografii, gdy dziewczyna odsunęła aparat.- No idź do niego!- szturchnęłam mnie łokciem a ja posłałam jej pytające spojrzenie, udając że nie wiem o co jej chodzi jednak przed Sami nie dało się nic ukryć. 
 - Jesteś kochana.- dałam brunetce buziaka w policzek po czym dodałam.- Zaraz wracam.- wstałam z ławki i starałam się dogonić skoczka, który zniknął z mojego pola widzenia. Dałam kilka kroków w prawo a moim oczom w oddali ukazała się żółto-czerwona kurtka chłopaka więc postanowiłam złapać Niemca nim go zgubię. 
 - Jezu, Andreas to nie maraton.- złapałam go za ramię i głęboko oddychałam bo tępo mojego marszu było zdecydowanie zbyt szybkie. 
 - Przepraszam, nie wiedziałem że przyjdziesz.- delikatnie się uśmiechnął a ja się zachwiałam.- Wszystko dobrze? Choć, usiądziemy. Nie możesz tu tak stać.- dałam kilka kroków opierając się o skoczka jednak znów straciłam równowagę. Omal nie upadłam na ziemię jednak silne ramiona skoczka mnie od tego uchroniły. Wellinger bez żadnego słowa mocno mnie objął i uniósł do góry, idąc w stronę pierwszego z domków. 
 - Nic mi nie jest, dam radę.- próbowałam dotknął nogami podłoża ale piorunujący wzrok skoczka mówił sam za siebie. Gdy dotarliśmy do celu Andreas bardzo ostrożnie położył mnie na kozetce stojącej w roku pomieszczenia.- Dziękuję.- cicho powiedziałam i ścisnęłam poduszkę.
 - Na pewno wszystko w porządku? Może chcesz coś ciepłego do picie, jedzenia, cokolwiek?- spytał z troską a ja zatopiłam się w jego błękitnych tęczówkach wypełnionych tyloma uczuciami. 
 - No coś ty, nie chcę Cię wykorzystywać.- uniosłam kąciki ust.- Wszystko ok, tylko muszę chwilę odpocząć. To zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.- potarłam dłońmi szczypiące policzki i zdjęłam czapkę. 
 - Ok, skoro nie chcesz to będę musiał sam zjeść te pyszne faworki.- Adni wzruszył ramionami i wyjął ze swojej torby pudełko w którym zapakowane były wypieki. 
 - Frytki i ketchup też tam masz?- zaśmiałam się pod nosem a blondyn szeroko się uśmiechnął. 
 - Nie ale coś słodkiego może by się jeszcze znalazło.- pokręciłam głową z niedowierzaniem i sięgnęłam do pudełka z którego wydobywał się ten aromatyczny zapach, jednak chłopak je odsunął.- Nie, ty przecież nie chciałaś.- powiedział z pełną buzią a ja prychnęłam śmiechem. Ostatecznie Andreas podzielił się jedzeniem choć jak twierdzi "z ciężkim sercem" za co dostał cios poduszką. Podczas spożywania posiłku żadne z nas się nie odzywało, od czasu do czasu zerkając na siebie i wymieniając uśmiechami. Gołym okiem było widać że skoczek również nie lubi takiej ciszy więc nie mogąc już wytrzymać, otrzepałam ręce z cukru-pudru i zadałam pytanie które trochę mnie nurtowało.
 - Andreas? Wszyscy skoczkowie są tacy jak ty?- podparłam głowę dłońmi a blondyn posłał mi pytające spojrzenie. 
 - Tacy jak ja czyli..?- ułożył się w dokładnie takiej samej pozycji i uniósł brwi.
 - Sympatyczni.- uśmiechnęłam się bawiąc wisiorkiem.- Chodzi mi o charakter że nie wywyższają się, lubią bawić.. Chociaż w to ostatnie to nie wątpię.- Wellinger wyraźnie stłumił śmiech a ja złapałam go za nadgarstek odsuwając go od twarzy i położyłam głowę na jego kolanach patrząc wyczekująco.
 - No więc tak..- wziął głęboki oddech i zaczął przybliżać mi sylwetki wszystkich skoczków z którymi miał okazję bliżej się poznać.Mówił z takim zaangażowaniem niczym na ustnej maturze z niemieckiego a ja słuchałam z zaciekawieniem, kątem oka badając każdy centymetr twarzy skoczka. Większość mężczyzn których mi opisywał zdawało mi się że znam doskonale a jednak ciężko było mi wierzyć w niektóre anegdoty. Cały czas leżałam na nogach chłopaka a ten bawił się moimi włosami co wywoływało uczucie zadowolenia czy może bezpieczeństwa, nie wiem. 
 - A słynny team Austria jest Ci chyba znany aż za dobrze.- cicho się zaśmiał a ja mu zawtórowałam przypominając sobie rozmowę z moimi skoczkami. 
 - A ty?- niechętnie podniosłam się z kolan blondyna i usiadłam po turecku.- Teraz opowiedz mi o sobie.- zaprezentowałam rząd swoich białych zębów.
 - Nie lubię mówić na swój temat, myślę że znasz mnie bardzo dobrze.- uśmiechnął się ale ja nie dawałam za wygraną przeszywając go wzrokiem.- Młody, przystojny, wysportowany, zabawni i przystojny, wystarczy?- przeczesał dłonią włosy a ja wybuchnęłam śmiechem.
 - Tak, co do tego że zabawny nie mam wątpliwości.- powiedziałam złośliwie a chłopak uważnie mi się przyglądał.
 - No, teraz twoja kolej.- mrugnęłam kilka razy nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Byłam osiemnastoletnią nudziarą chorą na białaczkę bez życia towarzysko-kulturalnego.
 - Na cztery cechy mamy trzy wspólne.- uniosłam kąciki ust starając się nie pokazać zmartwienia. 
 - Zawszę twierdziłem że jesteś przystojna.- złapał moje policzki w ręce ściskając je w tak zwany kształt rybki po czym się roześmiałam.
 - Wiesz, lubię z tobą spędzać czas. Jesteś moim rozweselaczem.- spojrzałam na Wellingera który był chyba trochę zaskoczony moimi słowami. 
 - Cieszę się że już czujesz się lepiej.- powiedział poważnym tonem głosu a ja spojrzałam na zegarek. 
 - Chyba powinnam już się zbierać, dziękuję Ci.- wstałam z łóżka i złapałam za czapkę. 
 - Poczekaj, odprowadzę Cię, nie będziesz szła sama a nie wiadomo czy jeszcze jest.- chłopak zapiął suwak swojej kurtki a ja uniosłam brwi.
 - Ale kto jest? O czym mówisz?- spytałam zaciekawiona i założyłam swoje nakrycie głowy. 
 - Myślałem że pójdziesz do lekarza jak odzyskasz siły.- stanął w bezruchu a ja mimowolnie zrobiłam to samo.- Powinnaś komuś..- nie dałam mu dokończyć i wtrąciłam. 
 - Wybacz ale lepiej wiem co powinnam a co nie.- warknęłam nie obdarzając chłopaka nawet krótkim spojrzeniem. Wiem że chcę mi pomóc jednak włącza mi się mechanizm obronny, nie chcę znów zostać sama w obcym miejscu. W szpitalu z dala od taty. 
 - Aha, czyli nie masz zamiaru powiedzieć o tym nikomu?- bardziej stwierdził niż spytał zachowując resztkę spokoju za to mnie zalewała krew. 
 - Tak.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.- Powiem ojcu i co? Zamkną mnie w szpitalu gdzie i tak nie ma dla mnie nadziei? Jeżeli to ma być mój koniec to pozwól że napiszę go swoim długopisem!- podeszłam do drzwi a moje usta zmieniły się w cienką linię. 
 - Cholera An!- skoczek uderzył ręką o stół.- Posłuchaj mnie.- powiedział znacznie łagodniej, z troską jednak ja nie umiałam pohamować emocji. 
 - Skoro chcesz dla mnie dobrze to pozwól abym sama podejmowała decyzję o sobie.- stwierdziłam surowo opierając się o drzwi a chłopak pokiwał delikatnie głową zbliżając się do mnie.- Zresztą nie mam najmniejszego zamiaru Cię słuchać! Niech Pan Idealny zajmie się..- nie zdążyłam dokończyć bo jego usta wpiły się w moje łącząc je w namiętnym pocałunku. Bez żadnego ostrzeżenia, po prostu.. Nie opierałam się a wręcz przeciwnie. Jedną dłoń wplątałam we włosy młodzieńca gładząc go po karku a drugą ułożyłam na umięśnionym ramieniu chłopaka wbijając w nie paznokcie. Ten cicho syknął po czym popchnął mnie na drzwi i całkowicie skrócił dystans dzielący nasze ciała. Całował zachłannie ale jednocześnie namiętnie a ja całkowicie oddałam się pokusie. Jego ręce błądziły po moich plecach, tali, pośladkach a usta składające gorące pocałunki na moich wargach sprawiały że od stup do głów przechodził przeze mnie dreszcz rozkoszy. Jeszcze nigdy nie podporządkowałam się tak żadnemu chłopakowi, nigdy nie czułam się tak bezbronnie i przyjemnie jednocześnie. Gdy obojgu zabrakło tchu oderwaliśmy się od siebie głęboko oddychając. Próbowałam coś powiedzieć jednak przez moje gardło ciężko przechodziły jakiekolwiek słowa. 
 - Przepraszam, miałaś rację.- Andreas cicho wyszeptał ze skruchą a ja przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc co ze sobą zrobić.. co on ze mną robił. Nie po to przez tyle lat budowałam lodową fortecę w swoim sercu żeby on jednym dotykiem swoich warg rozpalił w nim pożar. 
 - Andreas, myślę że powinniśmy o tym zapomnieć.- powiedziałam drżącym głosem spoglądając na twarz chłopaka. To, co ujrzałam w jego oczach sprawiło że czułam się okropnie. To był ból, malował się na jego twarzy wraz z niedowierzaniem. 
 - Zapomnijmy?- spytał bez żadnych emocji, pustym głosem unosząc moją brodę tak,żebym spojrzała prosto w jego błękitne tęczówki wypełnione bólem. Po moim policzku spłynęłam niekontrolowana łza którą chłopak otarł kciukiem wymijając mnie.- Nie płacz, zapomnę.- poczułam za sobą chłód z otwartych drzwi lecz nie miałam odwagi by się odwrócić.
 - Andi..- wydukałam przez łzy ale on już tego nie słyszał. On już o mnie zapomniał. 





Da bum tsss xD Rozdział mega długi i jeżeli Ktoś wytrwał do końca bardzo proszę aby podzielił się swoimi wrażeniami czy uwagami co o tego powyżej. Osobiście raczej nie mam zastrzeżeń ale nie chcę sama oceniać więc wolę oddać go w Wasze ręce :) 
Chciałabym zadedykować go Cytrynowej która jest ze mną, a właściwie z  nami (Ania pozdrawiam Cię:*) od samiutkiego początku, ba od poprzedniego bloga i nadal czyta moje wypociny <3 Po prostu taka czytelniczka to skarb! Dziękuję :* 
No i co do Mistrzostwa Świata w Falun: jestem bardzo szczęśliwa że chłopakom udało się zdobyć brąz i ogólnie podobało mi się to podium w drużynówce :D 
To chyba tyle.. pozdrawiam i pamiętajcie aby pozostawić po sobie choćby najdrobniejszy ślad :*