niedziela, 18 stycznia 2015

Zawieszenie

 Niestety nie mam dobrych wiadomości dla tych z Was, które na bieżąco śledzą losy Any i Andreasa.. Blog zostanie zawieszony i nie jestem w stanie powiedzieć kiedy pojawią się jakieś nowe rozdziały, ale obiecuję że każdą z Was, która będzie tylko chciała poinformuję jak tylko pojawi się tu coś nowego <3 Bardzo Was przepraszam i mam nadzieje że jak najszybciej tutaj wrócę!

poniedziałek, 5 stycznia 2015

5. Ma ktoś popcorn?

 Do domów po bankiecie odwiózł nas kierowca zapewne wynajęty przez Waltera. W drodze powrotnej nie obyło się bez przesłuchań Samanty co do mojej znajomości z Wellingerem, a że procenty u niektórych dawały o sobie znać miałam niezły ubaw, choć szczerze mówiąc chciało mi już się spać. Gdy byłam już w moim łóżku, przebrana w piżamę położyłam się wygodnie i próbowałam zasnąć. Mimo że byłam okropnie zmęczona emocje z dzisiejszego wieczoru nie dawały mi usnąć. Usiadłam po turecku przykrywając się kołdrą i przyglądałam się skrawkowi nieba widocznemu zza okna. Zawszę go to robiłam myślałam o mamie, dzieciństwie, mojej chorobie lecz tym razem było inaczej. Moje myśli krążyły wokół blondyna z którym spędziłam wieczór. "Wziął sobie krzesło i siedzi w mojej głowie cwaniaczek". Cieszyłam się że mogłam wymienić kilka zdań z takimi zawodnikami jak Schlierenzauer czy Kraft bo okazali się bardzo fajnymi ludźmi ale bardzo duże wrażenie zrobił na mnie Andreas. Tak, zaintrygował mnie i to mnie niepokoiło. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Ze zdziwieniem spojrzałam na wyświetlacz komórki na którym widniał obcy numer. "Dobranoc Śpiąca Królewno :)" Nieśmiały uśmiech wkradł mi się na usta a ja jeszcze raz spojrzałam na ekran telefonu po czym wróciłam do pozycji leżącej.
 - Oj Andreasie, i jak ja mam o tobie nie myśleć?- wyszeptałam do poduszki i odeszłam do krainy Morfeusza. Rano a właściwie przed południem obudziłam się z dość silnym bólem brzucha. Zwlekłam się z posłania i (jakimś cudem) doszłam do łazienki gdzie odbębniłam codzienny rytuał i zeszłam na dół po schodach. Szykując sobie śniadanie odczytałam niewielką karteczkę wiszącą na lodówce od taty w której poinformował mnie że wróci po południu bo miał jeszcze kilka spraw do załatwienia przed kwalifikacjami. Westchnęłam cicho i zabrałam się za konsumowanie kanapki na którą w ogóle nie miałam ochoty ale na pusty brzuch nie mogłam wziąć leków. Opadłam na kanapę w salonie skacząc po kanałach telewizyjnych szukając czegoś dla siebie. Właśnie miałam wyłączyć telewizor gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiona otworzyłam drzwi i szeroko się uśmiechnęłam. Moim niespodziewanym gościem okazała się Sami co bardzo mnie ucieszyło. 
 - Oo, fajnie że wpadłaś! Myślałam że umrę z nudów.- przytuliłam dziewczynę i zrobiłam gorące kakao. Rozmawiałyśmy o wydarzeniach z bankietu ponieważ Samanta miała mały zanik pamięci spowodowany dwoma drinkami za dużo. Ja tylko cicho się śmiałam i wkręcałam brunetkę "co ona wczoraj wyprawiała". Samanta zaproponowała (i nie, wcale jej nie zmuszałam) że pomoże mi w obiedzie więc z grzeczności nie odmówiłam. Włączyłam muzykę i obie opanowałyśmy kuchnię. Śmiechu było co nie miara, szczególnie jak dziewczyna pomyliła i zamiast napić się oranżady prawie wlała sobie do ust oleju. Śmiałam się że od wczoraj jakoś tak dziwnie rozkojarzona jest za co oberwałam mąką w twarz.
 - Teraz jesteś moim białym murzynem!- brunetka roześmiała się i aż złapała się za brzuch. 
 - Czy ty jesteś rasistką?! Nie lubisz mnie bo co? Bo jestem biała?!- powiedziała ze śmiertelną powagą po to by po chwili wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Jak już posprzątałyśmy po przygotowaniu posiłku i nakryłyśmy do stołu przyjechał mój tata. Sami chciała już iść i nie przeszkadzać ale udało mi się ją namówić i razem zjedliśmy obiad który miną w ciepłej atmosferze. Niecałe trzy godziny później wyruszyliśmy do Bischofshofen gdzie miały odbyć się kwalifikację do jutrzejszego konkursu. Oczywiście w drodze na skocznie zafundowałam sobie małą drzemkę więc gdy wstałam byłam pełna energii. 
 - An ja teraz idę zająć się pracą a ty jak chcesz to idź na trybuny wejściówkę Ci załatwiłem a jeżeli chcesz to możesz iść również do domków ale pamiętaj żebyś miała cały czas włączony telefon.- nie czekając na moją odpowiedź ojciec poszedł do stojącego niedaleko Mirana Tepesa a ja dostrzegłam idącego w moją stronę Hayboecka. 
 - Cześć Ana, nie widziałaś przypadkiem Dietharta? Zaraz zaczynamy skakać a on ma mój kask i nigdzie drania nie mogą znaleźć.- uśmiechnął się promieniście a ja się zdziwiłam że w ogóle zapamiętał moje imię. 
 - Niestety Michael, nie widziałam tego drania.- cicho się zaśmiałam a chłopak wzruszył ramionami. Mimo że konkurs miał odbyć się dopiero jutro to emocji od skocznią i tak było sporo. Pierwsze oddane skoki w tym sezonie a ja na nich byłam.. aż mnie duma rozpierała! Siedziałam wraz z grupką kibiców z mojego kraju po czym poszłam bliżej domków gdy zostało już tylko dziesięciu skoczków. Wpatrując się w telebim poczułam szarpnięcie u dołu kurtki i usłyszałam cieniutki głosik. 
 - Pobawiś się zie mną?- obok mnie stała malutka dziewczynka z błagalną miną. 
 - Yy, tak, jasne ale gdzie jest twój tatuś?- byłam trochę zdziwiona że taka mała dzidzia jest bez opieki. 
 - O tam, na gózie!- blondynka wskazała na rozbieg skoczni.-  Tatuś jeśt siupermenem.- pokazała kilka swoich białych mleczaków a ja się zaśmiałam. Małe dzieci są takie... małe. 
 - A w co chciałabyś się pobawić, hm?- pstryknęłam małą w nosek a ona zrobiła uroczą minkę.
 - Bajwana. Ulepimy bajwana.- powiedziała stanowczo a ja przyjaźnie się uśmiechnęłam. Wraz z moją małą koleżanką ulepiłam trzy duże kule śniegu a dziewczynka zebrała garstkę kamyków które miały służyć jako oczy i usta. 
 - Oo, Ida kochanie! Miałaś poczekać z wujkiem Tomem.- usłyszałam głos Bardala który mówił w swoim ojczystym języku więc bez problemu zrozumiałam bo siedząc w domu miałam dużo czasu na podszkolenie się w językach.- Przepraszam za Idę, nie chciałem robić problemu.- mężczyzna zwrócił się do mnie a ja stałam jak wryta. O rany!
 - Yy, ja.. to żaden problem, prawda?- puściłam oczko do dziewczynki a ona przybiła mi piątkę. 
 - A ciocia Ana ujepiła wujka Hilde!- blondynka zachichotała a ja niepewne spojrzałam na pana Andersa który głośno się zaśmiał. 
 - Tak z profilu to nawet podobny.- przyjrzał się dokładnie bałwanowi i znów przeniósł wzrok ma mnie. - Ida chyba bardzo Cię polubiła skoro tak szybko awansowałaś na "ciocię".- uśmiechnął się radośnie, jeszcze raz podziękował i odszedł z dziewczynką na rękach. Przykleiłam już ostatni kamyk do twarzy bałwana a moim oczom ukazała się znana sylwetka. 
 - O, Wellinger! Muszę Ci kogoś przedstawić.- entuzjastycznie krzyknęłam a chłopak był bardzo zdziwiony. Wstrzymałam na chwilę oddech by zbudować napięcie i dodałam.- Oto Olaf, twój cudem odnaleziony brat bliźniak!- podkreśliłam ostatnie dwa słowa i zrobiłam dwa kroki w bok, szeroko się uśmiechając. Andreas spojrzał na mnie z politowaniem kiwając głową ale widziałam że był rozbawiony. 
 - Brat bliźniak?- wyszeptał pod nosem spoglądając na bałwana.- Charakterek widzę.- spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem.- Widzisz Olaf? A wczoraj zdawała się być taką miłą dziewczyną.- wygiął usta w podkówkę a ja wzruszyłam ramionami. 
 - Chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie. Chyba nie myślałeś że zawszę jestem taką grzeczną dziewczynką?- spytałam z nutką sarkazmu a on poruszył brwiami i przez chwilę zapadła między nami cisza.
 - Co tak patrzysz?- uśmiechnęłam się nie wiedząc czemu mi się przygląda. 
 - Tak tylko.. Ej, nie pogratulujesz mi?!- nagle wypalił.- Liczyłem na cieplejsze powitanie.- powiedział ponętnym głosem a ja miałam ochotę walnąć się otwartą dłonią w czoło. Przecież zajął drugie miejsce a ja nawet mu nie pogratulowałam! Oczywiście na dałam tego po sobie poznać i podeszłam do niego powoli, stając tuż przy nim na palcach.
 - Umiesz liczyć? Licz na siebie.- wyszeptałam wprost do jego ucha a on naciągnął mi czapkę na oczy. 
 - Jesteś wredna.- stwierdził nie dowierzając i wlepił we mnie wzrok. Już miałam w głowie wymyśloną ripostę gdy chłopak nagle kucnął i głośno krzyknął.- O nie! Olaf nie rób mi tego!- złapał kamyk który odczepił się od głowy bałwana i wcisnął go z powrotem w dziurkę na oko. Ja stałam z boku i ledwo co powstrzymałam się żeby nie wybuchnąć śmiechem. 
 - Wellinger, masz nie równo pod sufitem.- otworzyłam szeroko oczy a chłopak wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic. Sprawiał wrażenie człowieka, który niczym się nie przejmuję. Praktycznie zawsze był uśmiechnięty, miał do siebie dystans ale jego arogancja i zadziorność czasem też dawała o sobie znać. Usiedliśmy na ławce nadal nic nie mówiąc. Andreas wpatrywał się gdzieś daleko w jakiś nieokreślony punkt a ja uważnie obserwowałam jego twarz. Kątem oka zauważyłam przechodzącego obok tatę który o dziwo nic nie powiedział, tylko przyjaźnie uśmiechnął się do mojego towarzysza a ten gdy to zauważył odwzajemnił gest. 
 - Nic się do ojca nie wrodziłaś a to taki kulturalny człowiek.- powiedział nie obdarzając mnie wzrokiem tylko złośliwie się uśmiechając. 
 - Za to urodę odziedziczyłam po mamie.- specjalnie zaczęłam bawić się włosami a chłopak znów naciągnął mi czapkę na oczy. 
 - Nie podrywaj mnie, tylko zakładaj czapkę bo będziesz chora.- zmrużył oczy a ja odpowiedziałam bez namysłu. 
 - I tak jestem chora. Gorzej być nie może.- dopiero teraz doszło do mnie że powiedziałam to na  głos. 
 - An, przecież wiesz że chodziło mi o przeziębienie.- położył nieśmiało swoją dłoń na mojej a jego cichy ton głosu mnie uspokajał.- Białaczka to bardzo zdradziecka choroba ale.. lekarze znajdą dawcę, pójdziesz na chemioterapię i wszystko będzie dobrze. Postawisz sobie nieduży, biały domek, będziesz miała dwójkę dzieci i wielkiego, puchatego kota.- czułam jak w oczach gromadzą mi się łzy ale nie chciałam się teraz rozkleić, pokazać że jestem słaba.
 - Wolę psy.- powiedziałam również cicho, pociągając nosem. 
 - To dobrze.. ja też je wolę.- spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami a ja lekko niosłam kącik ust. Przyglądałam się białym płatkom puchu szybko mrugając oczami żeby pozbyć się łez. Odgarnęłam kosmyki włosów które niesfornie wystawały spod czapki, uderzając nimi o twarz Andreasa który tylko się zaśmiał. 
 - Stefan no! Jesteś wyższy, to nie fair!- doszły nas rozpaczliwe krzyki Samanty i oboje zerwaliśmy się z ławki. Posłałam Wellingerowi pytające spojrzenie ale jego mina wyrażała dokładnie to samo co moja. Poszliśmy z drugiej strony domku a obraz który zobaczyłam był przekomiczny! Kraft stał z uniesioną do góry ręką ściskając w niej nakrycie głowy Samanty która usiłowała je odzyskać... bezcenne. 
 - Ma ktoś popcorn?- rzucił uśmiechnięty od ucha do ucha Andreas a ja zachichotałam gdy oboje zgromili go wzrokiem.
 - Okey, oddam Ci czapkę ale jak... usuniesz tamto zdjęcie!- powiedział zadowolony skoczek. 
 - Jakie zdjęcie?- wtrąciłam równo z Wellingerem i podeszliśmy bliżej droczącej się dwójki. 
 - Chodzi Ci o to z okularami?- spytała Sami lekko się uśmiechając.- Ale ono jest słodkie!- zagryzła wargę nie mogąc powstrzymać śmiechu. 
 - Słodka to jest czekolada.- Stefan wystawił jej języka a ona przewróciła oczami.
 - No dobra, niech Ci będzie.- dziewczyna ustąpiła ze smutną miną. 
 - Jesteś fotografem, nie? To namów go na sesję zdjęciową.- obojętnym tone powiedział Andreas przeczesując włosy. Ja stałam z boku i uważnie przyglądałam się reakcji Stefana - było warto - pomyślałam widząc zdezorientowaną minę skoczka. 
 - Ej, jak nie pijesz to myślisz.- palnęła Samanta po czym zatkała dłonią usta.- Przepraszam.- wydukała rumieniąc się a blondyn tylko się zaśmiał.- To.. dasz się kiedyś namówić na małą sesję?- zwróciła się do szatyna który dopiero teraz opuścił rękę z jej czapką i otworzył szeroko oczy.
 - Ja? Ale jako model?- dopytywał się po czym wybuchnął falą śmiechu. 
 - Nie Stefan, jako aparat.- Andreas poklepał go po ramieniu a ja wreszcie wyrzuciłam z siebie ten śmiech który dusiłam. A zawszę myślałam że to ja jestem dziecinna. Zerknęłam na zegarek i zagaiłam do Samanty. 
 - Ja już będę się zbierać, może Sami zabierzesz się z nami?- już miałam pociągnąć dziewczynę za rękaw gdy cicho westchnęła. 
 - Musze jeszcze jechać do redakcji, praca wzywa.- sądząc po jej głosie nie za bardzo było jej na rękę po połowie dnia na mrozie zabierać się jeszcze za pracę. 
 - Jak chcesz to ja mogę z tobą jechać.- Wellinger uśmiechnął się łobuzersko a ja zlustrowałam go wzrokiem i dodałam najsłodziej jak potrafię. 
 - Rozumiem kotku, że mam Ci zarezerwować miejsce z przodu koło taty?- puściłam oczko do Stefana i Samanty którzy zaczęli się z niego śmiać i poszłam do auta. 





No hey :D Jak Wam minęły święta? Bo mi zdecydowanie za szybko... 
Pierwsze co chciałam napisać to jedno wielkie "Taaaak!!!" które opisuję moją radość po konkursie w Innsbrucku, gdzie Simon Ammann zajął eq aequo 3 miejsce wraz z Noriakim Kasaim! Już myślałam że biedny Simi będzie 4 a tu buum, taka niespodzianka! 
Po drugie chciałabym Was zaprosić na mojego drugiebo bloga ale tym razem nie z opowiadaniem :) Zainteresowanych odsyłam TUTAJ.
Pozdrawiam :* 
Gdzie ja mam głowę? Znowu zapomniałam... Mogę zamieścić Wasze opowiadania w zakładce "blogi" na "Oczami kibica"? I uwaga, uwaga!!! Nie chcę ktoś odsprzedać biletu na skoki w Wiśle??
Teraz już na prawdę koniec <3