czwartek, 13 sierpnia 2015

11. W porwaniu niepotrzebna jest zgoda.

  - Cześć wujku?- bardziej spytałam niż powiedziałam, spoglądając na uśmiechniętą twarz chłopaka. Nie powiem, bałam się trochę tej rozmowy. Uniosłam delikatnie kąciki ust gdy Wellinger zasiadł obok mnie, przesuwając swoją dłonią po mojej. Poczułam delikatny dreszczyk, przechodzący przez plecy.
 - Awansowałem na wujka? Ale ja za młody jestem!- przeczesał włosy przenosząc swój wzrok na mnie. Spojrzałam w jego oczy w których tańczyły malutkie iskierki. Blondyn wciągnął świeże powietrze po czym znów przeczesał włosy. To już chyba uzależnienie.- Nie wiem od czego zacząć. Chciałbym Ci tyle rzeczy powiedzieć i zadać jeszcze więcej pytać.- szturchnęłam go delikatnie w ramię łobuziersko się uśmiechając. 
 - Wystarczy że powiesz, że to co wczoraj miało miejsce mi się nie przyśniło.- zagryzłam wargę patrząc na skoczka. Chciałam go przytulić ale wiedziałam że nie mogę. Nie gdy w okół nas są setki ludzi.
 - Doszły mnie słuchy że Walter pozwolił Ci jeździć na konkursy podczas całego sezonu.- uniósł prawą brew do góry a ja pokiwałam twierdząco głową.
 - Tata mi pozwolił jednak chciałabym jeszcze spotkać się z moim lekarzem i spytać jego o zdanie.- wcześniej, zanim poznałam Andreasa nie obchodziło mnie czy takie podróże, które towarzyszą Pucharowi Świata będą źle wpływały na mój stan zdrowia, czy może nie będzie powodowało to żadnych zmian. Ojciec i tak pewnie rozmawiał o tym ze specjalistami, jednak teraz zaczęło mi zależeć. Sama chcę mieć pewność, a przynajmniej znać zdanie lekarza czy to nie będzie szkodliwe. Wreszcie Ana nabrałaś woli walki, brawo!
 - Nawet nie wiesz jak się cieszę że to słyszę. Pójdziemy do lekarza, on wyrazi zgodę a potem..- na moje policzki wkradł się zdradziecki rumieniec. Przerwałam chłopakowi uśmiechając się.
 - Pójdziemy?- na to słowo zrobiło mi się cieplej na sercu.
 - No razem. Od teraz jesteś moja i nie pozwolę żebyś zaniedbała swoje zdrowie. Dzisiaj po zawodach zadzwonisz do lekarza i umówimy się na jutro bo do południa mamy czas wolny i chcę spędzić go z Tobą. Po obiedzie wyjeżdżamy już do Niemiec, więc jeżeli będziesz mogła jechać na zawody, spotkamy się dopiero za tydzień w Klingenthal.- zrobił smutną minkę a ja westchnęłam.
 - A jak nie będę mogła? Dawno nie byłam w szpitalu.. nie wiem jakie mają dla mnie wieści.- poczułam na swojej zaciśniętej pięści ciepły dotyk skoczka. 
 - Dobre. Oby dobre.- uniósł kąciki ust próbując podnieść mnie na duchu.
 - Dobra, dosyć tego użalania się. Zadzwonię, pójdziemy, lekarz da mi zgodę i powie że mój stan jest stabilny, będziesz musiał ze mną wytrzymać cały sezon a później dopiero będziemy się martwić.- blondyn pokiwał głową na znak że się zgadza.
 - Ciociu, ulepimy bajwana?- spytała słodkim głosem Lili, która zjawiła się obok nas.- Tamtemu odpadła gjowa!- dziewczynka rozłożyła rączki robiąc podkówkę z ust.
 - Widzisz? Stracił głowę z miłości- zaśmiał się Wellinger podnosząc się z ławki i tworząc śniegową kulę. Miałam wrażenie że mała pani Morgenstern była wniebowzięta gdy Andreas wygłupiał się wraz z nią w śniegu. Widząc beztroski uśmiech dziewczynki wróciły wspomnienia z czasów gdy to mój tata zabierał mnie na skocznię, z czasów gdy jeszcze nie wiedziałam co to białaczka.
 - Muszę iść już się przebrać moje panie.- skoczek przykucnął przy Lili, poprawiając czapkę która zasłaniała jej oczka.- Pilnuj cioci Any żeby była grzeczna.- "wyszeptał" małej do ucha puszczając oczko. Rozbawiona pokręciłam głową i pokazałam mu zaciśnięte kciuki.
 - A gdzie jeśt tatuś?- spytała blondynka rozglądając się dookoła. 
 - Wiesz skarbie, chyba jest w domku z wujkiem Stefanem. Jeśli chcesz możemy do niego iść bo jeszcze nam się przeziębisz.- złapałam ją za rączkę kierując się do ciepłego pomieszczenia.
 - I kto by Cię wtedy pijnował?- dziewczynka cicho zachichotała a ja jej zawtórowałam. Drugą serię oglądałam z Samantą, kłócąc się kto zajmie pierwsze miejsce. Moja wiara w Simona chyba dodała mu skrzydeł ponieważ poleciał tak daleko, że serce zatrzymało mi się przy lądowaniu. Punktów za styl dużo nie dostał jednak odległość zrobiła swoje. Austriacy otarli się o podium jednak Kasai i nie kto inny jak Wellinger byli minimalnie lepsi. Ammann i Andreasa na podium.. chyba nic lepszego nie mogło się wydarzyć. Przy skoku mojego skoczka tak głośno krzyczałam że nie wiem co było potem gorsze, ból gardła czy narzekanie Sami na ból uszu. Gdy już się zrobiło ciemno, po konferencji, milionach rozdanych autografach i wywiadach, dopchałam się z moją towarzyszką do Stefana i Michaela.
 - I jak wy te kciuki żeście za nas trzymały?- na przywitanie syknął Kraft.
 - Tak jak wy żeście skakali.- Sami wystawiła mu języka za co oberwała śnieżką.
 - Nienawidzę Cię Kraft.- warknęła strącając biały puch ze swojej kurtki.
 - A ja was kocham.- powiedział Hayboeck obsypując nas wszystkich śniegiem. Wariaci. Tylko to słowo przychodzi mi na myśl gdy przebywam w ich towarzystwie. Było już dość późno więc nie chcąc przeszkadzać chłopakom w pakowaniu, odeszłyśmy na bok spoczywając na ławce. Kibiców już prawie nie było, na obiekcie kręcili się tylko administratorzy i skoczkowie pośpiesznie pakując swoje sprzęty i zabierając torby. Miałam piękny widok na skocznię której jeszcze nie widziałam w mroku. Oświetlona robiła ogromne wrażenie. Z podziwu wyrwała mnie śmiech siedzącej obok brunetki. Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam machającego nam Andreasa, który zmierzał w naszym kierunku.
 - Przyszedłem panią porwać.- powiedział patrząc mi prosto w oczy. Zdziwiona przeniosłam wzrok na Samantę, która wyraźnie próbowała coś powiedzieć Wellingerowi. Co oni knują..
 - O tej porze? Nie jestem pewna czy mój tata się zgodzi.- jest wcześnie jednak zapadła całkowita ciemność a niemiecki autokar był już gotowy do odjazdu pod hotel.
 - W porwaniu niepotrzebna jest zgoda.- złapał mnie za rękę zmuszając do wstania z ławki.
 - Tylko oddaj ją przed północą.- powiedziała roześmiana Samanta, przyglądając się całej sytuacji.
 - Hallooo, a mój tata i twój autokar? Nie powinieneś wracać już do hotelu?- miałam wrażenie że jestem jedyną osobą z naszej trójki, która nie jest wtajemniczona w jakiś tajny plan.
 - Spokojnie An, o nic się nie martw.- powiedział ciepłym głosem Andreas i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego posyłając moim towarzyszom przyjacielski uśmiech.
 - Bawcie się dobrze!- krzyknęła Sami powili się od nas oddalając. Pewnie to ona rozmawiała z moim tatą i dzięki niej mogę wrócić później. Tylko jak Andreas przekonał trenera że wróci później do hotelu?
 - Więc dokąd mnie porywasz?- oderwałam się na chwilę od mojego skoczka posyłając mu pytające spojrzenie, ale w odpowiedzi ujrzałam tylko jego tajemniczy uśmiech.






Witam drogie panie ;3 Jesteście bardzo czy tylko trochę złe? 
Baardzo rzadko dodaję nowe rozdziały, wiem jestem beznadziejna ale moja wena wyjechała na jakieś bardzo długie wakacje. Jeżeli ktoś ja spotka to proszę mi ją tutaj przyprowadzić xD 
Kiedy następny rozdział? Cóż.. oby szybciej niż ten. Chciałabym skończyć bloga do końca wakacji ale jeżeli pisanie będzie mi szło tak słabo jak teraz to nie wiem czy w ogóle mi się to uda. 
Pozdrawiam ;**
PS. I znów zapomniałam... DZIĘKUJĘ ZA PONAD 20tyś wyświetleń - jesteście najlepsze!! ♥