- Piękna przemowa! Ten sezon zapowiada się emocjonująco, podobno Polacy.. -stałem i słuchałem "jakże ciekawych" wypowiedzi sponsorów gdy moją uwagę zwróciła nieobecność Any. Rozejrzałem się dookoła ale nigdzie nie mogłem jej wypatrzeć. -I jak już wspominałem wielkie gratulacje Panie Hofer.- Nareszcie skończył!
- Dziękuję serdecznie i do zobaczenia na bankiecie Panie.. ee -jak rzesz on się nazywał..- Panie.. Fischer! -odetchnęłam z ulgą ściskając dłoń mężczyźnie i odszedłem szybkim tempem bo jeszcze mu się coś przypomni i znowu będzie 2-godzinny wykład. Stanąłem z boku szukając wzrokiem sylwetki córki gdy mijała mnie Samanta.
- Samanto, nie wiesz może gdzie się podziewa Ana?- Uniosłem brew do góry.
- Siedzi o ta..- brunetka odwróciła się na pięcie a jej twarz widać było zdziwienie.- Dopiero tam była! O, o tam siedziała!- dokładnie przyjrzałem się czy może gdzieś tam nie siedzi po czym wzięłam do ręki komórkę.
- Zadzwonię do niej a ty przypomnij sobie czy może nie mówiła Ci że źle się czuję, dobrze?- dziewczyna twierdząco pokiwała głową a ja wybrałem odpowiedni numer.
- Ii? Nie odbiera?- dopytywała się Samanta a ja nerwowo ścisnąłem urządzenie w dłoni.
- Pewnie wyciszyła albo się rozładował. Nie wiesz gdzie ona mogła iść? Nie miała zawrotów głowy? Boże a jak gdzieś zasłabła!- złapałem się za głowę pisząc czarne scenariusze w głowie.
- Spokojnie, może poszła do toalety. Zresztą już wiem! Rozmawiała wcześniej z Wellingerem o ile dobrze widziałam, może on coś wie?- dobrze że chociaż jedno z nas miało moce nerwy.
- To na co czekamy?- gwałtownie ruszyłem z miejsca a za mną Samanta. Jeszcze raz zadzwoniłem na numer Any ale po kilku sygnałach włączała się poczta głosowa co wprawiało mnie w jeszcze większy niepokój. Młody skoczek stał wraz z kolegami z narodowej drużyny więc na chwilę go poprosiłem.
- Andreas nie wiesz gdzie poszła Ana? Taka blondynki w niebieskiej kurtce, rozmawialiście przed otwarciem.. Nigdzie nie mogę jej znaleźć a nie powinna być sama, niepokoi mnie że tyle jej nie ma.- chłopak chwilę się zastanowił po czym jego oczy zabłysnęły.
- Tak, rozmawiałem z nią niedawno trochę źle się czuła, chciałem wezwać pomoc ale powiedziała że nic jej nie jest i wzięła jakiś proszek. To pana córka?- Niemiec był trochę zaskoczony ale widać było zmartwienie na jego twarzy.
- Tak, Ana.. ona jest chora i jak najszybciej musimy ją znaleźć! Nie mówiła Ci gdzie idzie? Pewnie była zmarznięta i chciała się ogrzać.. domki!- krzyknęliśmy równo z skoczkiem a ja błyskawicznie odwróciłem się w stronę stojących niedaleko budynków i zacząłem szybko maszerować a za mną Andreas z Samantą.
**Perspektywa Any:
- To na co czekamy?- gwałtownie ruszyłem z miejsca a za mną Samanta. Jeszcze raz zadzwoniłem na numer Any ale po kilku sygnałach włączała się poczta głosowa co wprawiało mnie w jeszcze większy niepokój. Młody skoczek stał wraz z kolegami z narodowej drużyny więc na chwilę go poprosiłem.
- Andreas nie wiesz gdzie poszła Ana? Taka blondynki w niebieskiej kurtce, rozmawialiście przed otwarciem.. Nigdzie nie mogę jej znaleźć a nie powinna być sama, niepokoi mnie że tyle jej nie ma.- chłopak chwilę się zastanowił po czym jego oczy zabłysnęły.
- Tak, rozmawiałem z nią niedawno trochę źle się czuła, chciałem wezwać pomoc ale powiedziała że nic jej nie jest i wzięła jakiś proszek. To pana córka?- Niemiec był trochę zaskoczony ale widać było zmartwienie na jego twarzy.
- Tak, Ana.. ona jest chora i jak najszybciej musimy ją znaleźć! Nie mówiła Ci gdzie idzie? Pewnie była zmarznięta i chciała się ogrzać.. domki!- krzyknęliśmy równo z skoczkiem a ja błyskawicznie odwróciłem się w stronę stojących niedaleko budynków i zacząłem szybko maszerować a za mną Andreas z Samantą.
**Perspektywa Any:
Spałam otulona kocem w cieplutkim domku gdy mój piękny sen przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Usłyszałam jakieś rozmowy i leniwie otworzyłam oczy podnosząc do góry głowę.
- Dzień dobry!- powiedziałam podczas rozciągania i ziewnęłam uśmiechając się szeroko.- Bardzo wygodne łóżka tu macie, trzeba zanotować.- przetarłam oczy i dopiero teraz spostrzegłam karcące ptfu! Przerażające spojrzenie taty.- Ups..- cicho wyszeptałam chowając się za kocem.
- Dziecko czy ty wiesz jak ja się martwiłem?! Zawału omal nie dostałem! Nigdy nie odchodź bez słowa, a gdybyś tutaj zasłabła i nikt by nie wiedział gdzie jesteś?- wychyliłam głowę zza koca i skruszonym głosem przeprosiłam mojego rodziciela.
- Przepraszam.. nie gniewaj się na mnie.- zrobiłam oczy kota ze Shreka a tata lekko się uśmiechnął.
- Oj Ana.. co ja z tobą mam?- Tata cicho się zaśmiał a mój uśmiech znów wrócił na miejsce.
- Czyli nic ciekawego mnie nie ominęło? To mogę się jeszcze zdrzemnąć?- Spytałam poważnym tonem po czym wybuchłam śmiechem widząc wściekłą minę taty.- Żartowałam przecież!- szturchnęłam mężczyznę w ramię a on pokiwał z politowaniem głową.
- To jak pan odnalazł swoją zgubę to ja już może pójdę.- dopiero teraz dostrzegłam stojącego w drzwiach Andreasa i Samantę. No to ładnie...
- Powinienem Ci podziękować bo gdyby nie ty ta zaspana zguba by się do tej pory nie odnalazła.- Tata uścisnął dłoń z Wellingerem który uśmiechnął się promieniście i wszedł.
- Powie mi ktoś co robił tu Wellinger? Andreas Wellinger?!- przenosiłam wzrok z taty na Samantę oczekując odpowiedzi.
- Wiesz.. widziałam jak żeście rozmawiali a że ani panu Walterowi nie powiedziałaś gdzie idziesz ani mi.. Oj tam. Najważniejsza że jesteś cała.- Sami usiadła koło mnie na łóżku i poczochrała mi włosy a ja nie zostałam jej dłużna. Po paru minutach bitwy na poduszki musiałyśmy odetchnąć i złapać powietrza.
- Jak w przedszkolu.- tata cicho się zaśmiał i wyszedł a my znowu zaczęliśmy się śmiać.
- An? O czym ty tak dyskutowałaś z Andreasem he?- Samanta zabawnie poruszała brwiami a ja stuknęłam ją w czoło.
- Upadł mu aparat to podniosłam, wielkie halo.- uśmiechnęłam się lekko dopijając jeszcze ciepłą herbatę.
- I tylko tyle?! Ee, myślałam że los was pchnął ku sobie i romantycznie wpadliście na siebie nie świadomi że właśnie ten przypadek na zawsze odmieni wasze życie!!- gdy to usłyszałam wybuchnęłam takim śmiechem że opluwając przy tym prawie całą ścianę herbatą.
- Czy ty jesteś normalna?- wydukałam cały czas się śmiejąc.
- Głupku, oplułaś mi rękaw! Jesteś obrzydliwa, fuu!- Sami zrobiła minę obrażonej dziewczynki a ja nie mogłam pohamować śmiechu. - I z czego się śmiejesz?- dziewczyna wystawiła mi języka a ja powoli się opanowałam.
- Przepraszam.. ale nie przejmuj się, ta bluzka i tak była nie ładna!- brunetka spojrzała na mnie spod byka po czym zaczęła mnie łaskotać. Już dawno nie pamiętam żebym miała taki dobry humor. Świetnie się dogadywałam z Samantą mimo tego że poznałyśmy się zaledwie kilka godzin wcześniej. Gdy obie doprowadziłyśmy się do ładu i ogarnęły (no prawie), udałyśmy się pod scenę gdzie nie było już zbyt dużo ludzi. Pomachałam tacie który szedł w moją stronę.
- Oo, właśnie miałem po ciebie iść. Sezon oficjalnie otworzony, jutro kwalifikację a dzisiaj możemy jechać już do domu.- pożegnaliśmy się z Samantą i wsiedliśmy do auta. Rozmawiając z tatą nawet nie zauważyłam że dojechaliśmy już pod dom. Byłam strasznie głodna więc od razu po zdjęciu kurtki i butów poszłam do kuchni zrobić na szybko coś na kolację. Włączyłam radio stojące na szafce i zajrzałam do lodówki. Postanowiłam zrobić naleśniki bo.. zbyt dużego wyboru to ja nie miałam.
- Mm, a co tu tak ładnie pachnie?- tata wyjął talerze i usiedliśmy do stołu.
- Specjalność szefa kuchni, naleśniki z dżemem truskawkowym!- zaśmiałam się cicho nakładając jedzenie na talerz. Po kolacji sprzątnęłam ze stołu i już chciałam wziąć się za zmywanie ale przerwał mi tata.
- An mam dla ciebie małą niespodziankę.- mężczyzna zaczął tajemniczo a ja usiadłam na blacie uważnie słuchając.- Cóż, moja mała księżniczka już nie jest taka mała.. Dzisiaj jest twoje święto i nie chcę abyś siedziała sama w domu. Pewnie wiesz że o 20.00 zaczyna się bankiet ale wątpię czy chcesz iść tam ze mną i siedzieć z tymi wszystkimi staruszkami, dlatego idziesz z Samantą, już wszystko załatwione, nie chcę słyszeć odmowy.- tata pogroził mi palcem a ja analizowałam wszystkie jego słowa.
- Bankiet, dzisiaj, 20?! Ale ja nie mam się w co ubrać!- sama nie wiem czy byłam bardziej szczęśliwa czy zdziwiona. Przecież tata nigdy nie puszczał mnie na żadne imprezy!
- Ana, i myślisz że nie mam urodzinowego prezentu dla mojej księżniczki?- Walter wyjął zza pleców ozdobną torebkę i mocno mnie przytulił.- Wszystkiego najlepszego kochanie. Nie wiem czy Ci się spodoba ale rozmiar chyba twój.- wyjęłam z torebki piękną, kremową sukienkę.
- Tato, jesteś najlepszy! Kocham Cię najmocniej na świecie!- jeszcze raz go uściskałam i poszłam na górę żeby przymierzyć moje nowe cudeńko.- I ja jadę z tobą a na miejscu spotykam się z Samantą?- krzyczałam ze swojego pokoju do szykującego się na dole ojca.
- Jak chcesz to możesz siedzieć ze mną ale nie wiem czy to będą twoje wymarzone urodziny.- zaśmiałam się cicho nie przerywając czesania włosów.
- A kto tam tak dokładnie będzie?- przystanęłam na chwilę zastanawiając się.
- Sponsorzy, trenerzy i sztab szkoleniowy ale my nie będzie do końca, no a wy i skoczkowie do północy. Znaczy ty do 22.00.- Eh, wiedziałam. Niby jestem pełnoletnia ale.. zaraz my i skoczkowie?!
- Ale będzie tylko nasza kadra czy..?- krzyknęłam szukając kolczyków.
- Czy..- usłyszałam śmiech taty i przewróciłam oczami. Gdy zrobiłam już lekki makijaż, założyłam sukienkę i rozpuściłam włosy, zeszłam na dół gdzie czekał na mnie tata.
- Pięknie wyglądasz.- uśmiechnęłam się i wsunęłam włosy za ucho.
- Ty też niczego sobie.. po kimś tą urodę musiałam odziedziczyć.- założyłam buty i wyszłam na zewnątrz gdzie czekałam na tatę oddychając świeżym, zimnym powietrzem.
- Wszystko dobrze?- tata spytał łapiąc mnie za ramię.
- Tak, nic mi nie jest tylko trochę się denerwuję. Nikogo tam nie znam oprócz Samanty..- spuściłam wzrok wpatrując się w czubki swoich butów.
- Jak nie znasz to poznasz. A Andreas? Rozmawiałaś dzisiaj z nim, wydaję mi się że Cię lubi.- mężczyzna uśmiechnął się a ja lekko się zaczerwieniłam.
- Dobra, dosyć tych pogaduszek bo trzeba rozkręcić imprezę!- roześmiałam się i włączyłam muzykę w samochodzie żeby wczuć się w ten "imprezowy" klimat.
Hej Wam :D Trochę długo mnie tutaj nie było ale jest koniec semestru i miałam sporo nauki. Rozdział jakoś mi się nie za bardzo podoba ale obiecuję że następny będzie lepszy! :)
A i chciałabym Wam życzyć wesołych ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA oraz udanego SYLWESTRA!
Pozdrawiam <3
- Dzień dobry!- powiedziałam podczas rozciągania i ziewnęłam uśmiechając się szeroko.- Bardzo wygodne łóżka tu macie, trzeba zanotować.- przetarłam oczy i dopiero teraz spostrzegłam karcące ptfu! Przerażające spojrzenie taty.- Ups..- cicho wyszeptałam chowając się za kocem.
- Dziecko czy ty wiesz jak ja się martwiłem?! Zawału omal nie dostałem! Nigdy nie odchodź bez słowa, a gdybyś tutaj zasłabła i nikt by nie wiedział gdzie jesteś?- wychyliłam głowę zza koca i skruszonym głosem przeprosiłam mojego rodziciela.
- Przepraszam.. nie gniewaj się na mnie.- zrobiłam oczy kota ze Shreka a tata lekko się uśmiechnął.
- Oj Ana.. co ja z tobą mam?- Tata cicho się zaśmiał a mój uśmiech znów wrócił na miejsce.
- Czyli nic ciekawego mnie nie ominęło? To mogę się jeszcze zdrzemnąć?- Spytałam poważnym tonem po czym wybuchłam śmiechem widząc wściekłą minę taty.- Żartowałam przecież!- szturchnęłam mężczyznę w ramię a on pokiwał z politowaniem głową.
- To jak pan odnalazł swoją zgubę to ja już może pójdę.- dopiero teraz dostrzegłam stojącego w drzwiach Andreasa i Samantę. No to ładnie...
- Powinienem Ci podziękować bo gdyby nie ty ta zaspana zguba by się do tej pory nie odnalazła.- Tata uścisnął dłoń z Wellingerem który uśmiechnął się promieniście i wszedł.
- Powie mi ktoś co robił tu Wellinger? Andreas Wellinger?!- przenosiłam wzrok z taty na Samantę oczekując odpowiedzi.
- Wiesz.. widziałam jak żeście rozmawiali a że ani panu Walterowi nie powiedziałaś gdzie idziesz ani mi.. Oj tam. Najważniejsza że jesteś cała.- Sami usiadła koło mnie na łóżku i poczochrała mi włosy a ja nie zostałam jej dłużna. Po paru minutach bitwy na poduszki musiałyśmy odetchnąć i złapać powietrza.
- Jak w przedszkolu.- tata cicho się zaśmiał i wyszedł a my znowu zaczęliśmy się śmiać.
- An? O czym ty tak dyskutowałaś z Andreasem he?- Samanta zabawnie poruszała brwiami a ja stuknęłam ją w czoło.
- Upadł mu aparat to podniosłam, wielkie halo.- uśmiechnęłam się lekko dopijając jeszcze ciepłą herbatę.
- I tylko tyle?! Ee, myślałam że los was pchnął ku sobie i romantycznie wpadliście na siebie nie świadomi że właśnie ten przypadek na zawsze odmieni wasze życie!!- gdy to usłyszałam wybuchnęłam takim śmiechem że opluwając przy tym prawie całą ścianę herbatą.
- Czy ty jesteś normalna?- wydukałam cały czas się śmiejąc.
- Głupku, oplułaś mi rękaw! Jesteś obrzydliwa, fuu!- Sami zrobiła minę obrażonej dziewczynki a ja nie mogłam pohamować śmiechu. - I z czego się śmiejesz?- dziewczyna wystawiła mi języka a ja powoli się opanowałam.
- Przepraszam.. ale nie przejmuj się, ta bluzka i tak była nie ładna!- brunetka spojrzała na mnie spod byka po czym zaczęła mnie łaskotać. Już dawno nie pamiętam żebym miała taki dobry humor. Świetnie się dogadywałam z Samantą mimo tego że poznałyśmy się zaledwie kilka godzin wcześniej. Gdy obie doprowadziłyśmy się do ładu i ogarnęły (no prawie), udałyśmy się pod scenę gdzie nie było już zbyt dużo ludzi. Pomachałam tacie który szedł w moją stronę.
- Oo, właśnie miałem po ciebie iść. Sezon oficjalnie otworzony, jutro kwalifikację a dzisiaj możemy jechać już do domu.- pożegnaliśmy się z Samantą i wsiedliśmy do auta. Rozmawiając z tatą nawet nie zauważyłam że dojechaliśmy już pod dom. Byłam strasznie głodna więc od razu po zdjęciu kurtki i butów poszłam do kuchni zrobić na szybko coś na kolację. Włączyłam radio stojące na szafce i zajrzałam do lodówki. Postanowiłam zrobić naleśniki bo.. zbyt dużego wyboru to ja nie miałam.
- Mm, a co tu tak ładnie pachnie?- tata wyjął talerze i usiedliśmy do stołu.
- Specjalność szefa kuchni, naleśniki z dżemem truskawkowym!- zaśmiałam się cicho nakładając jedzenie na talerz. Po kolacji sprzątnęłam ze stołu i już chciałam wziąć się za zmywanie ale przerwał mi tata.
- An mam dla ciebie małą niespodziankę.- mężczyzna zaczął tajemniczo a ja usiadłam na blacie uważnie słuchając.- Cóż, moja mała księżniczka już nie jest taka mała.. Dzisiaj jest twoje święto i nie chcę abyś siedziała sama w domu. Pewnie wiesz że o 20.00 zaczyna się bankiet ale wątpię czy chcesz iść tam ze mną i siedzieć z tymi wszystkimi staruszkami, dlatego idziesz z Samantą, już wszystko załatwione, nie chcę słyszeć odmowy.- tata pogroził mi palcem a ja analizowałam wszystkie jego słowa.
- Bankiet, dzisiaj, 20?! Ale ja nie mam się w co ubrać!- sama nie wiem czy byłam bardziej szczęśliwa czy zdziwiona. Przecież tata nigdy nie puszczał mnie na żadne imprezy!
- Ana, i myślisz że nie mam urodzinowego prezentu dla mojej księżniczki?- Walter wyjął zza pleców ozdobną torebkę i mocno mnie przytulił.- Wszystkiego najlepszego kochanie. Nie wiem czy Ci się spodoba ale rozmiar chyba twój.- wyjęłam z torebki piękną, kremową sukienkę.
- Tato, jesteś najlepszy! Kocham Cię najmocniej na świecie!- jeszcze raz go uściskałam i poszłam na górę żeby przymierzyć moje nowe cudeńko.- I ja jadę z tobą a na miejscu spotykam się z Samantą?- krzyczałam ze swojego pokoju do szykującego się na dole ojca.
- Jak chcesz to możesz siedzieć ze mną ale nie wiem czy to będą twoje wymarzone urodziny.- zaśmiałam się cicho nie przerywając czesania włosów.
- A kto tam tak dokładnie będzie?- przystanęłam na chwilę zastanawiając się.
- Sponsorzy, trenerzy i sztab szkoleniowy ale my nie będzie do końca, no a wy i skoczkowie do północy. Znaczy ty do 22.00.- Eh, wiedziałam. Niby jestem pełnoletnia ale.. zaraz my i skoczkowie?!
- Ale będzie tylko nasza kadra czy..?- krzyknęłam szukając kolczyków.
- Czy..- usłyszałam śmiech taty i przewróciłam oczami. Gdy zrobiłam już lekki makijaż, założyłam sukienkę i rozpuściłam włosy, zeszłam na dół gdzie czekał na mnie tata.
- Pięknie wyglądasz.- uśmiechnęłam się i wsunęłam włosy za ucho.
- Ty też niczego sobie.. po kimś tą urodę musiałam odziedziczyć.- założyłam buty i wyszłam na zewnątrz gdzie czekałam na tatę oddychając świeżym, zimnym powietrzem.
- Wszystko dobrze?- tata spytał łapiąc mnie za ramię.
- Tak, nic mi nie jest tylko trochę się denerwuję. Nikogo tam nie znam oprócz Samanty..- spuściłam wzrok wpatrując się w czubki swoich butów.
- Jak nie znasz to poznasz. A Andreas? Rozmawiałaś dzisiaj z nim, wydaję mi się że Cię lubi.- mężczyzna uśmiechnął się a ja lekko się zaczerwieniłam.
- Dobra, dosyć tych pogaduszek bo trzeba rozkręcić imprezę!- roześmiałam się i włączyłam muzykę w samochodzie żeby wczuć się w ten "imprezowy" klimat.
Hej Wam :D Trochę długo mnie tutaj nie było ale jest koniec semestru i miałam sporo nauki. Rozdział jakoś mi się nie za bardzo podoba ale obiecuję że następny będzie lepszy! :)
A i chciałabym Wam życzyć wesołych ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA oraz udanego SYLWESTRA!
Pozdrawiam <3
Jak dla mnie, to rozdział jest bardzo fajny :) Samanta od razu wyobraża sobie nie wiadomo co, jakbym widziała moją koleżankę ;) Ale kto wie, może znajomość Any z Wellingerem bardziej się rozwinie? ^*^
OdpowiedzUsuńTobie również życzę wszystkiego dobrego na święta i Sylwestra :)
Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział :**
Na bankiecie napewno coś się wydarzy :D Jestem ciekawa cóż takiego ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
Ależ pewnie na tej imprezie zabalują. Aż się nie mogę doczekać!
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na epilog na http://kedzierzynskie-szczescie.blogspot.com/ oraz na nowy rozdział na http://sportowe-jedno-party.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Ciekawe jak im się uda ten bal :) Andreas wie, że bohaterka jest już chora, ale nie wie na co :) Ciekawi mnie jak długo wytrzyma z tą niepewnością na co jest chora. Kto by nie chciał przekimać się w domku dla skoczków? Nie powiem miejscówkę do spania wymyśliła sobie oryginalną, ale ważne że komfortową :)
OdpowiedzUsuńTobie też Wesołych i świetnego Sylwestra :)
dzieki-tobie.blogspot.com