sobota, 27 grudnia 2014

4. Ktoś tu chyba wpadł komuś w oko.

Po niecałej godzinie jazdy dotarliśmy na miejsce. Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z auta, poprawiając marynarkę, która jak zawszę zsunęła się z mojego ramienia. Dostrzegłam Samantę idąca w naszym kierunku i wymowni spojrzałam na ojca, który delikatnie się uśmiechnął i wszedł do środka budynku, tłumacząc jeszcze coś ochroniarzom.
 - Wow, Ana. Pięknie wyglądasz!- Sami uścisnęłam mnie na powitanie a ja cicho się zaśmiałam. 
 - Ty też niczego sobie.- puściłam jej oczko i udałyśmy się do wielkiego pomieszczenia z którego docierała muzyka. Stojąc już w środku rozejrzałam się po sali ze zdumieniem. Każdy ze skoczków ubrany był w garnitur i chyba nie muszę wspominać jak szybko zrobiło mi się gorąco.
 - Sami, a gdzie jest mój tata i wiesz.. Ci wszyscy sponsorzy?- zapytałam, szukając wzrokiem mojego rodziciela. 
 - Oni mają swoją imprezę. Znaczy "spotkanie rozrywkowe".- dziewczyna powstrzymując śmiech stuknęła otwartą dłonią w kar. 
 - Czyli..- zaczęłam niepewnie, poruszając charakterystycznie brwiami. 
 - Czyli idziemy się bawić!- brunetka złapała mnie za rękę i poszłyśmy w stronę baru, dosiadając się do Haybecka, Krafta i Schlierenzauera! Normalnie, gdybym nie była córką Waltera Hofera pewnie rzuciłabym się po autografy ale wiadomo, mi "nie wypada" jak to ujął tata. 
 - Witamy piękne panie.- powiedział trochę już wstawiony Kraft. Widziałam jak na twarzy Samanty pojawia się rumieniec. No proszę..
 - Tak w ogóle to nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Michael, to jest Gregor- chłopak wskazał na bruneta a ten promieniście się uśmiechnął.- a ten czarny to Stefan.- skoczek pokazał rząd swoich zębów czekając na naszą kolej. 
 - Miło mi, ja jestem An a ta rozczochrana to Samanta.- dziewczyna dała mi kuksańca w bok unosząc do góry brodę. 
 - Ja nie jestem rozczochrana. To jest nieład artystyczny.- Sami wypięła dumnie pierś a cała nasza czwórka wybuchnęła śmiechem. 
 - Coś podać?- nawet się nie zorientowałam kiedy zjawił się barman. 
 - Dla nas trzy drinki a dla pań.. co dla pań?- Gregor spojrzał na nas pytająco, a ja cicho westchnęłam. 
 - Dla mnie sok pomarańczowy.- chłopaki spojrzeli na mnie zaskoczonym wzrokiem a ja nerwowo ściskałam swój wisiorek, próbując coś wymyśle. 
 - An prowadzi.- wypaliła Samanta a ja podziękowałam jej uśmiechem.- No a dla mnie drinka rzecz jasna!- dziewczyna uderzyła dłonią o blat baru po czym dynamicznie zaczęła nią machać.- Ała, cholera, to bolało..- wygięła twarz w grymasie niezadowolenia a my zaczęliśmy się śmiać. 
 - Łamaga z ciebie ale za to słodko się denerwujesz.- Stefan zlustrował Sami wzrokiem a chłopaki posyłali mu jakieś porozumiewawcze spojrzenia, robiąc przy tym dziwaczne miny. 
 - Bo Stefan chciał się spytać czy z nim zatańczysz ale się cyka.- Michi zaczął się nabijać z kolegi a ten podszedł do Samanty.
 - Można?- uśmiechnął się zalotnie i w mgnieniu oka bawili się na parkiecie. A propos oka..
 - Ktoś tu chyba wpadł komuś w oko.- powiedziałam popijając swój sok. 
 - "Słodko się denerwujesz". Kto by pomyślał że z Krafta taki czaruś?- Michael się zaśmiał powtarzając słowa kolegi. 
 - Co ty chcesz.. ten tekst i tak był lepszy od tego ostatniego! Zaraz, jak to było..- Schlieri podrapał się po głowie po czym klasnął w ręce.- Aa, już wiem!- zbliżył się do mnie przeczesując włosy a ja splotłam ręce na piersiach czekając na ten "uwodzicielski" tekst Krafta.- Hej blondyna, zrobić Ci syna?- chłopak zabawnie poruszał brwiami a ja wybuchnęłam niepochromowanym śmiechem. 
 - Nie no, żadna się nie oprze!- przez dłuższy czas rozmawiałam ze skoczkami z mojego narodowego teamu ale doszli do wniosku że takie siedzenie jest dla sztywniaków i poszli na parkiet po wypiciu kilku już drinków, a ja nie dałam się namówić i siedziałam na fotelu, od czasu do czasu spoglądając na Samantę która najwyraźniej bardzo dobrze bawiła się w towarzystwie nowo poznanego kolegi. 
 - Witam Śpiącą Królewnę.- usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty ale wesoły głos i gwałtownie się odwróciłam.- Wow, naprawdę Królewna..- chłopak zlustrował mnie wzrokiem a ja byłam pewna że moja twarz przybrała czerwonego koloru. 
 - Uważaj bo się zakocham.- zaśmiałam się, próbując uspokoić swój przyśpieszony oddech. Muszę przyznać że Andreas w garniturze wyglądał zniewalająco.. z włosów ułożoną miał niewielką falę, a na jego twarzy malował się uśmiech.
 - Odkryłaś mój tajny plan.- skoczek zawtórował mi, po czym nieśmiało się uśmiechnął.- Zatańczysz?- pytająco spojrzał w moje czy a ja przytaknęłam nie odwracając wzroku. Chłopak złapał mnie za rękę lekko pociągając w stronę parkietu. Z głośników leciał dobrze znany mi utwór. Założyłam dłonie na szyję blondyna, powoli kołysząc się w rytm piosenki. Nie byłam najlepszą tancerką ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Rozkoszowałam się tą chwilą, zapachem jego perfum, obecnością. Jeszcze raz spojrzałam w błękitne oczy Andreasa i powoli oparłam głowę na jego ramieniu, zatracając się w tańcu. W duchu powtarzałam sobie "niech ta piosenka się nie kończy" choć wiedziałam że to bezcelowe. Skoczek rytmicznie poruszał kciukiem po moich plecach wywołują przyjemny dreszcz przechodzący przez całe moje ciało. Uśmiechnęłam się pod nosem jeszcze bardziej wtulając w jego klatkę piersiową. Czułam jego nieregularny oddech na swoim policzku. Czułam, jak jego serce szybko biję.. moje nie wiedzieć czemu, również chciało uciec mi z piersi. Poczułam jak mrowienie spowodowane jego dotykiem ustaję, więc powoli odchyliłam głowę wpatrując się w twarz Andreasa. Ten uniósł kąciki ust a w jego oczach widać było radosne iskierki. Czułam się jak zahipnotyzowana a z transu wytrąciły mnie brawa sygnalizujące koniec piosenki.
 - Nie mówiłaś że tak dobrze tańczyć.- mój towarzysz wydawał się być zaskoczony.
 - Bo nie pytałeś.- wzruszyłam ramionami uśmiechając się.- Strasznie tu gorąco.- westchnęłam robiąc z ręki "wachlarz".
 - Co powiesz na spacer?- Wellinger spytał dopijając sok. MÓJ sok. 
 - Pewnie że możesz się napić. Nie krepuj się.- zironizowałam przewracając oczami.- Poczekaj, powiem Samancie bo może się niepokoić.- po chwili zauważyłam że dziewczyna dalej bawi się ze Stefanem więc poprosiłam Michaela żeby w razie czego, powiedział że musiałam się przewietrzyć i wyszłam z budynku gdzie czekał Andreas. 
 - Dziewczyno, na sam twój widok robi mi się zimno. Masz i zakładaj.- skoczek podał mi swoją czapkę z wielkim, niebieskim pomponikiem a ja ledwo co pohamowałam śmiech.- I nie dyskutuj.- pogroził palcem naciągając mi swoją część garderoby na uszy.
 - Ej, ale ja jeszcze nic nie powiedziałam!- oparłam rękę o biodro i zrobiłam naburmuszoną minę. 
 - Ale chciałaś powiedzieć.- szeroko się uśmiechnął rzucając we mnie śnieżką która rozbiła się na moim ramieniu. Powoli strząsnęłam śnieg i chyliłam się aby uformować swoją kulkę.
 - Oj chłopcze, chyba pomyliłeś adresy!- roześmiałam się i oddalam mu celując dokładnie w to miejsce w które przed chwilą ja oberwałam.- Trafiłam, trafiłam!- cieszyłam się jak małe dziecko patrząc jak chłopak strąca śnieg ze swojego ubrania. Hah, ma się tego cela. 
 - Chyba się pomyliłem bo zamiast Śpiącej Królewny powinnaś być Królową Śniegu.- podrzuciłam do góry śnieżkę którą trzymałam w dłoni, wysyłając wyzywające spojrzenia skoczkowi.- Okey, cofam to!- podniósł ręce w geście poddania a ja upuściłam kulkę ulepioną z białego puchu na ziemię. 
 - Wiesz.. dawno nie rzucałam się z nikim śnieżkami.- szlam równo ze skoczkiem ze spuszczoną głową, śledząc opadające na ziemie płatki śniegu. 
 - Ja też.- mino tego że nie podniosłam wzroku czułam że chłopak się uśmiecha. 
 - Długo żeśmy się nie naszli ale chyba powinnam już wracać.- poprawiłam żakiet który coraz bardziej mnie denerwował lecz po chwili poczułam że znowu spada ale tym razem nie sam. Nerwowo spojrzałam na Wellingera a ten przejechał palcem po mojej za siwionej skórze.
 - Te siniaki są bardzo duże. Czy...- blondyn głośno przełknął ślinę a ja szybko poprawiłam żakiet nie chcą patrzeć na moje za siniaczone ciało. 
 - Nie, pewnie już wiesz, tata Ci pewnie powiedział. Ja..- chwilę się zawahałam i wzięłam głęboki oddech.- Ja choruję na białaczkę a te siniaki to jeden z objawów. W tych domkach musiałam odetchnąć, dość szybko się męczę.. dużo śpię.- spojrzałam na skoczka a w jego oczach można było dostrzec troskę ale też smutek.- Hej, ale nie przejmuj się. Nic mi nie będzie, ale nie rozmawiajmy już o tym, okey?- nieśmiało się uśmiechnęłam a on jakby się zamyślił. 
 - Jasne, jeśli będziesz chciała to wiesz że zawszę możesz się mi wygadać czy coś.. podobno dziewczyny tak lubią robić.- pokręciłam głową ze śmiechem i tym razem na jego twarzy również pojawił się banan.- A mogę Cię o coś jeszcze zapytać?- dodał już poważnie. Trochę obawiałam się o co zapyta ale przytaknęłam. 
 - No pytaj.- z zaciekawieniem czekałam aż to z siebie wydusi. 
 - Dasz mi swój numer?- wyciągnął z kieszeni telefon i niepewnie wyciągnął go w moją stronę.
 - Ale pod warunkiem że nie będziesz mnie budził w nocy.- zaśmiałam się i wystukałam rząd cyferek zapisując pod nazwą "Śpiąca Królewna" i oddałam mu urządzenie. 
 - O, jesteś już! Twój tata kazał odstawić Cię całą i zdrową przed 22, a więc bierz tyłek w troki i jedziemy.- taak, nie ma to jak miłe powitanie. 
 - To ten.. dziękuję za ten wieczór i do zobaczenia jutro.- pożegnałam się z Andreasem, bawiąc się swoim wisiorkiem jak zawszę gdy się denerwowałam.
- Do zobaczenia.- uśmiechnął się czarująco i wszedł do środka budynku a ja poszłam za Sami. 





Ta dam! xD 
Nowy rozdział oddaję w Wasze ręce i mam taki mały apel :) Czasem ciężko jest mi coś ułożyć, spleść w jakąś logiczną całość dlatego czytam wtedy komentarze zamieszczone pod rozdziałami i to dodaję mi takiego kopniaka, chęci do pisania. Więc bardzo wszystkich proszę, nie tylko tych co mają konta ale również anonimowe osoby które może to czytają o jakiś, choćby najkrótszy komentarz żebym wiedziała że Ktoś to czyta oraz czerpała wiedzę co muszę zmienić, poprawić :D 
To chyba tyle.. jeśli ktoś wytrwał do końca to dziękuję :*  
Ps. muzyka pomaga wczuć się w nastrój :P 

                                          CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

czwartek, 18 grudnia 2014

3. Powie mi ktoś co robił tu Wellinger?

**Perspektywa Waltera:
 - Piękna przemowa! Ten sezon zapowiada się emocjonująco, podobno Polacy.. -stałem i słuchałem "jakże ciekawych" wypowiedzi sponsorów gdy moją uwagę zwróciła nieobecność Any. Rozejrzałem się dookoła ale nigdzie nie mogłem jej wypatrzeć. -I jak już wspominałem wielkie gratulacje Panie Hofer.- Nareszcie skończył! 
 - Dziękuję serdecznie i do zobaczenia na bankiecie Panie.. ee -jak rzesz on się nazywał..- Panie.. Fischer! -odetchnęłam z ulgą ściskając dłoń mężczyźnie i odszedłem szybkim tempem bo jeszcze mu się coś przypomni i znowu będzie 2-godzinny wykład. Stanąłem z boku szukając wzrokiem sylwetki córki gdy mijała mnie Samanta. 
 - Samanto, nie wiesz może gdzie się podziewa Ana?- Uniosłem brew do góry. 
 - Siedzi o ta..- brunetka odwróciła się na pięcie a jej twarz widać było zdziwienie.- Dopiero tam była! O, o tam siedziała!- dokładnie przyjrzałem się czy może gdzieś tam nie siedzi po czym wzięłam do ręki komórkę. 
 - Zadzwonię do niej a ty przypomnij sobie czy może nie mówiła Ci że źle się czuję, dobrze?- dziewczyna twierdząco pokiwała głową a ja wybrałem odpowiedni numer. 
 - Ii? Nie odbiera?- dopytywała się Samanta a ja nerwowo ścisnąłem urządzenie w dłoni. 
 - Pewnie wyciszyła albo się rozładował. Nie wiesz gdzie ona mogła iść? Nie miała zawrotów głowy? Boże a jak gdzieś zasłabła!- złapałem się za głowę pisząc czarne scenariusze w głowie. 
 - Spokojnie, może poszła do toalety. Zresztą już wiem! Rozmawiała wcześniej z Wellingerem o ile dobrze widziałam, może on coś wie?- dobrze że chociaż jedno z nas miało moce nerwy. 
 - To na co czekamy?- gwałtownie ruszyłem z miejsca a za mną Samanta. Jeszcze raz zadzwoniłem na numer Any ale po kilku sygnałach włączała się poczta głosowa co wprawiało mnie w jeszcze większy niepokój. Młody skoczek stał wraz z kolegami z narodowej drużyny więc na chwilę go poprosiłem.
 - Andreas nie wiesz gdzie poszła Ana? Taka blondynki w niebieskiej kurtce, rozmawialiście przed otwarciem.. Nigdzie nie mogę jej znaleźć a nie powinna być sama, niepokoi mnie że tyle jej nie ma.- chłopak chwilę się zastanowił po czym jego oczy zabłysnęły. 
 - Tak, rozmawiałem z nią niedawno trochę źle się czuła, chciałem wezwać pomoc ale powiedziała że nic jej nie jest i wzięła jakiś proszek. To pana córka?- Niemiec był trochę zaskoczony ale widać było zmartwienie na jego twarzy. 
 - Tak, Ana.. ona jest chora i jak najszybciej musimy ją znaleźć! Nie mówiła Ci gdzie idzie? Pewnie była zmarznięta i chciała się ogrzać.. domki!- krzyknęliśmy równo z skoczkiem  a ja błyskawicznie odwróciłem się w stronę stojących niedaleko budynków i zacząłem szybko maszerować a za mną Andreas z Samantą. 
**Perspektywa Any:
Spałam otulona kocem w cieplutkim domku gdy mój piękny sen przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Usłyszałam jakieś rozmowy i leniwie otworzyłam oczy podnosząc do góry głowę.
 - Dzień dobry!- powiedziałam podczas rozciągania i ziewnęłam uśmiechając się szeroko.- Bardzo wygodne łóżka tu macie, trzeba zanotować.- przetarłam oczy i dopiero teraz spostrzegłam karcące ptfu! Przerażające spojrzenie taty.- Ups..- cicho wyszeptałam chowając się za kocem. 
- Dziecko czy ty wiesz jak ja się martwiłem?! Zawału omal nie dostałem! Nigdy nie odchodź bez słowa, a gdybyś tutaj zasłabła i nikt by nie wiedział gdzie jesteś?- wychyliłam głowę zza koca i skruszonym głosem przeprosiłam mojego rodziciela.
 - Przepraszam.. nie gniewaj się na mnie.- zrobiłam oczy kota ze Shreka a tata lekko się uśmiechnął. 
 - Oj Ana.. co ja z tobą mam?- Tata cicho się zaśmiał a mój uśmiech znów wrócił na miejsce.
 - Czyli nic ciekawego mnie nie ominęło? To mogę się jeszcze zdrzemnąć?- Spytałam poważnym tonem po czym wybuchłam śmiechem widząc wściekłą minę taty.- Żartowałam przecież!- szturchnęłam mężczyznę w ramię a on pokiwał z politowaniem głową. 
 - To jak pan odnalazł swoją zgubę to ja już może pójdę.- dopiero teraz dostrzegłam stojącego w drzwiach Andreasa i Samantę. No to ładnie...
 - Powinienem Ci podziękować bo gdyby nie ty ta zaspana zguba by się do tej pory nie odnalazła.- Tata uścisnął dłoń z Wellingerem który uśmiechnął się promieniście i wszedł. 
 - Powie mi ktoś co robił tu Wellinger? Andreas Wellinger?!- przenosiłam wzrok z taty na Samantę oczekując odpowiedzi. 
 - Wiesz.. widziałam jak żeście rozmawiali a że ani panu Walterowi nie powiedziałaś gdzie idziesz ani mi.. Oj tam. Najważniejsza że jesteś cała.- Sami usiadła koło mnie na łóżku i poczochrała mi włosy a ja nie zostałam jej dłużna. Po paru minutach bitwy na poduszki musiałyśmy odetchnąć i złapać powietrza. 
 - Jak w przedszkolu.-  tata cicho się zaśmiał i wyszedł a my znowu zaczęliśmy się śmiać. 
 - An? O czym ty tak dyskutowałaś z Andreasem he?- Samanta zabawnie poruszała brwiami a ja stuknęłam ją w czoło. 
 - Upadł mu aparat to podniosłam, wielkie halo.- uśmiechnęłam się lekko dopijając jeszcze ciepłą herbatę. 
 - I tylko tyle?! Ee, myślałam że los was pchnął ku sobie i romantycznie wpadliście na siebie nie świadomi że właśnie ten przypadek na zawsze odmieni wasze życie!!- gdy to usłyszałam wybuchnęłam takim śmiechem że opluwając przy tym prawie całą ścianę herbatą.
 - Czy ty jesteś normalna?- wydukałam cały czas się śmiejąc. 
 - Głupku, oplułaś mi rękaw! Jesteś obrzydliwa, fuu!- Sami zrobiła minę obrażonej dziewczynki a ja nie mogłam pohamować śmiechu. - I z czego się śmiejesz?- dziewczyna wystawiła mi języka a ja powoli się opanowałam. 
 - Przepraszam.. ale nie przejmuj się, ta bluzka i tak była nie ładna!- brunetka spojrzała na mnie spod byka po czym zaczęła mnie łaskotać. Już dawno nie pamiętam żebym miała taki dobry humor. Świetnie się dogadywałam z Samantą mimo tego że poznałyśmy się zaledwie kilka godzin wcześniej. Gdy obie doprowadziłyśmy się do ładu i ogarnęły (no prawie), udałyśmy się pod scenę gdzie nie było już zbyt dużo ludzi. Pomachałam tacie który szedł w moją stronę. 
 - Oo, właśnie miałem po ciebie iść. Sezon oficjalnie otworzony, jutro kwalifikację a dzisiaj możemy jechać już do domu.- pożegnaliśmy się z Samantą i wsiedliśmy do auta. Rozmawiając z tatą nawet nie zauważyłam że dojechaliśmy już pod dom. Byłam strasznie głodna więc od razu po zdjęciu kurtki i butów poszłam do kuchni zrobić na szybko coś na kolację. Włączyłam radio stojące na szafce i zajrzałam do lodówki. Postanowiłam zrobić naleśniki bo.. zbyt dużego wyboru to ja nie miałam. 
 - Mm, a co tu tak ładnie pachnie?- tata wyjął talerze i usiedliśmy do stołu. 
 - Specjalność szefa kuchni, naleśniki z dżemem truskawkowym!- zaśmiałam się cicho nakładając jedzenie na talerz. Po kolacji sprzątnęłam ze stołu i już chciałam wziąć się za zmywanie ale przerwał mi tata. 
 - An mam dla ciebie małą niespodziankę.- mężczyzna zaczął tajemniczo a ja usiadłam na blacie uważnie słuchając.- Cóż, moja mała księżniczka już nie jest taka mała.. Dzisiaj jest twoje święto i nie chcę abyś siedziała sama w domu. Pewnie wiesz że o 20.00 zaczyna się bankiet ale wątpię czy chcesz iść tam ze mną i siedzieć z tymi wszystkimi staruszkami, dlatego idziesz z Samantą, już wszystko załatwione, nie chcę słyszeć odmowy.- tata pogroził mi palcem a ja analizowałam wszystkie jego słowa.
 - Bankiet, dzisiaj, 20?! Ale ja nie mam się w co ubrać!- sama nie wiem czy byłam bardziej szczęśliwa czy zdziwiona. Przecież tata nigdy nie puszczał mnie na żadne imprezy!
 - Ana, i myślisz że nie mam urodzinowego prezentu dla mojej księżniczki?- Walter wyjął zza pleców ozdobną torebkę i mocno mnie przytulił.- Wszystkiego najlepszego kochanie. Nie wiem czy Ci się spodoba ale rozmiar chyba twój.- wyjęłam z torebki piękną, kremową sukienkę
 - Tato, jesteś najlepszy! Kocham Cię najmocniej na świecie!- jeszcze raz go uściskałam i poszłam na górę żeby przymierzyć moje nowe cudeńko.- I ja jadę z tobą a na miejscu spotykam się z Samantą?- krzyczałam ze swojego pokoju do szykującego się na dole ojca. 
 - Jak chcesz to możesz siedzieć ze mną ale nie wiem czy to będą twoje wymarzone urodziny.- zaśmiałam się cicho nie przerywając czesania włosów. 
 - A kto tam tak dokładnie będzie?- przystanęłam na chwilę zastanawiając się. 
 - Sponsorzy, trenerzy i sztab szkoleniowy ale my nie będzie do końca, no a wy i skoczkowie do północy. Znaczy ty do 22.00.- Eh, wiedziałam. Niby jestem pełnoletnia ale.. zaraz my i skoczkowie?! 
 - Ale będzie tylko nasza kadra czy..?- krzyknęłam szukając kolczyków. 
 - Czy..- usłyszałam śmiech taty i przewróciłam oczami. Gdy zrobiłam już lekki makijaż, założyłam sukienkę i rozpuściłam włosy, zeszłam na dół gdzie czekał na mnie tata. 
 - Pięknie wyglądasz.- uśmiechnęłam się i wsunęłam włosy za ucho.
 - Ty też niczego sobie.. po kimś tą urodę musiałam odziedziczyć.- założyłam buty i wyszłam na zewnątrz gdzie czekałam na tatę oddychając świeżym, zimnym powietrzem. 
 - Wszystko dobrze?- tata spytał łapiąc mnie za ramię. 
 - Tak, nic mi nie jest tylko trochę się denerwuję. Nikogo tam nie znam oprócz Samanty..- spuściłam wzrok wpatrując się w czubki swoich butów. 
 - Jak nie znasz to poznasz. A Andreas? Rozmawiałaś dzisiaj z nim, wydaję mi się że Cię lubi.- mężczyzna uśmiechnął się a ja lekko się zaczerwieniłam. 
 - Dobra, dosyć tych pogaduszek bo trzeba rozkręcić imprezę!- roześmiałam się i włączyłam muzykę w samochodzie żeby wczuć się w ten "imprezowy" klimat. 




Hej Wam :D Trochę długo mnie tutaj nie było ale jest koniec semestru i miałam sporo nauki. Rozdział jakoś mi się nie za bardzo podoba ale obiecuję że następny będzie lepszy! :) 
A i chciałabym Wam życzyć wesołych ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA oraz udanego SYLWESTRA! 
Pozdrawiam <3 

poniedziałek, 8 grudnia 2014

2. A co dostanę w zamian?

  - Ana, choć tu do nas. Będziesz pomagała Samancie, ona jest naszym fotografem.- podeszłam posłusznie do ojca i do niewysokiej, bardzo ładnej dziewczyny. 
 - Hej, jestem Samanta ale znajomi mówią na mnie Sami.- blondynka przyjacielsko się uśmiechnęła.- Jak się ciesze że wreszcie jest tu jakaś dziewczyna w moim wieku!- od tej dziewczyny aż tryskało pozytywną energią.
 - Mi też miło Cię poznać, jestem An.- przywitałam się z Sami która powiem szczerze, wydawała się być bardzo sympatyczna. 
 - Ty zobacz!- dziewczyna szturchnęłam mnie w ramię kiwając głową w stronę nadjeżdżającego autokaru.- To nasza kadra!- chwyciła aparat i zaczęła robić zdjęcia wysiadającym z pojazdu Austriakom. 
 - Ej, a tak właściwie to co ja mam robić?- stanęłam z boku uświadamiając sobie, że właściwie to ja nic nie robię. 
 - Jak to co? Podziwiaj.- Sami posłała "zalotne" spojrzenie do przechodzącego Krafta a ja cicho się zaśmiałam. 
 - No, taką pracę to ja rozumiem.- obie zaczęliśmy się śmiać nie przerywając pracy. Stałam u boku mojej nowej koleżanki gdy ona robiła zdjęcia, ale stwierdziła że stoi zbyt daleko by uchwycić odpowiedni profil i podeszła bliżej skoczków a ja przysiadłam na chwilę, odczuwając lekkie zmęczenie. Siedząc na ławce przyglądałam się (jako rodowita Austriaczka) skoczkom w czerwono-biało-czerwonych strojach za którymi szli Niemcy. Obok mnie szedł nawet nie skaczący już Thomas Morgenstern!! Ludzie, on się nawet do mnie uśmiechnął! Za nim szedł Wellinger trzymając w ręku swój aparat, który cały czas rozbłyskiwał białym światełkiem. Nadal byłam w hipnozie po uśmiechu Morgiego, on był moim idolem właściwie od zawsze więc ten mały gest wprowadził mnie w wewnętrzną euforię gdy usłyszałam dość głośny brzdęk. 
 - Chyba coś panu upadło.- podniosłam aparat leżący na ziemi tuż obok moich stóp, otrzepując z niego śnieg i uniosłam do góry głowę wpatrując się w twarz młodego skoczka. 
 - Oo, dziękuję Ci.- chłopak odebrał swoją własność a ja tylko się uśmiechnęłam nie będąc w stanie nic sensownego z siebie wydusić. - Nie ruszaj się! Nie obrazisz się, jak zrobię Ci zdjęcie?- rozejrzałam się dookoła sprawdzić czy to aby na pewno było do mnie po czym twierdząco pokiwałam głową wlepiając wzrok w błękitne oczy Niemca.
 - Ale że co?!- dopiero teraz doszło do mnie co mówił skoczek.- Przepraszam, zamyśliłam się. Mógłby pan powtórzyć?- Wellinger wyraźnie rozbawiony zaczął po woli tłumaczyć poprzednie słowa.
 - Pytałem. Czy. Mogę. Zrobić. Ci. Zdjęcie. I żaden pan, Andreas jestem.- chłopak podał mi dłoń strącając przy tym śnieg z mojej czapki prosto na moją twarz. 
 - No bardzo śmieszne..- zmrużyłam oczy czując jak oślepia mnie flash.- Ej, ale ja się nie zgodziłam!- powiedziałam wstając z ławki i wpychając głowę przed wyświetlacz aparatu.- O Boże, niech pan to usunie! Znaczy Andi.. Andreas! No nie ważne, usuń to!- Skarciłam go wzrokiem a on łobuziarsko się uśmiechnął.
 - A co dostanę w zamian?- splótł ręce wokół klatki piersiowej podnosząc do góry brew. 
 - Nie wiem, ale jak nie usuniesz to dostaniesz, ale śnieżką!- wystawiłam mu języka i to był chyba błąd mojego życia. 
 - Czyli bitwa na śnieżki?- Potarł dłonią o dłoń cały czas się uśmiechając. 
 - Nie, nie, nie! Ja tylko żartowałam, wiesz.. jesteś bardzo dobrym fotografem!- Uniosłam ręce w geście poddania się i szybko zsunęłam się na ławkę głęboko oddychając. 
 - Wszystko w porządku?- Wellinger przykucnął obok mnie uważnie wpatrując się w moją twarz.- Jesteś bardzo blada, może zawołam pomoc?- spytał wyraźnie przejęty moim osłabieniem.
 - Nie, zaraz mi przejdzie muszę tylko chwilę odpocząć.- uniosłam kącik ust wyjmując z kieszeni odpowiedni proszek który zawsze miałam przy sobie i już miałam go połknąć ale zaciekawiony wzrok skoczka chyba za bardzo mnie krępował.- Nie patrz się tak, od tego się nie umiera.- zaśmiałam się cicho starając się nie zwracać uwagi na mojego "towarzysza". 
 - Wiesz że doping jest niedozwolony?- chłopak delikatnie szturchnął mnie łokciem robiąc zabawną minę.
 - A ty wiesz że właśnie powinieneś wchodzić na scenę?- wskazałam palcem na skoczków powoli odbierających swoje numery startowe a chłopak szybko zerwał się na nogi. 
 - Przepraszam, muszę już iść ale mam nadzieję że jeszcze się zobaczymy.- Andreas puścił mi oczko i zaczął iść w stronę skoczni odwracając się w połowię drogi.- Nie powiedziałaś mi jak masz na imię!- usłyszałam jego głos i automatycznie się uśmiechnęłam. No tak, on się przedstawił a ja jak zwykle zapomniałam.
 - Ana, ale mów mi An!- odkrzyknęłam czując na sobie spojrzenia przechodzących obok starszych pań.
 - Ci dzisiejsi mężczyźni nawet imion zapamiętać nie umieją, tylko jedno im w głowię.- powiedziała jedna z nich a ja zasłoniłam usta dłonią żeby nie wybuchnąć śmiechem po czym udałam się do jednego z domków po ciepłą herbatę. Weszłam do pierwszego z budynków po prawej stronie i od razu włączyłam elektryczny czajnik taty i wyjrzałam przez okno żeby sprawdzić czy nic mnie nie ominęło. Stałam oparta o parapet słysząc gromkie brawa dla naszych skoczków odbierających plastrony a następnie słuchając przemowy jednego ze sponsorów którego wypowiedz zbytnio mnie nie zaciekawiła więc zalałam wrzątkiem owocową saszetkę i otuliłam się kocem, siedząc na łóżku bo odczułam już lekkie zmęczenie. Wtuliłam się w puszysty materiał czując jak moje oczy same się zamykają. 





Cześć :) 

Trochę z poślizgiem no ale wreszcie udało mi się napisać nowy rozdział. Zapraszam do czytania i do komentowania! 
I jeszcze takie pytanie do Was: Jaki jest wasz ulubiony skoczek narciarski?


Pozdrawiam ;*