-An, skarbie. Nie siedź przy oknie bo zamarzniesz.- nawet nie zauważyłam jak tata wszedł do mojego pokoju.
-Tato, jutro są moje urodziny.- zaczęłam ignorując słowa mojego ojca, Waltera. - Wiem że pewnie masz już naszykowany dla mnie prezent, zam cię, ale czy mogę w tym roku Cię o coś prosić? Nie chcę żadnych kosztownych prezentów..- na jego twarzy widniał ciepły uśmiech więc kontynuowałam.- Bo.. eh, nie będę owijała w bawełnę. Czy mogę towarzyszyć ci podczas tego sezonu zimowego?- spojrzałam błagalnie w jego oczy.
- Kochanie ja wiem że kochasz skoki, to twoja pasja ale twoje zdrowie jest najważniejsze. Powinnaś dużo odpoczywać a zawody to ciągłe podróże..- przerwałam mojemu rodzicielowi podnosząc głos.
- Po czym ja mam odpoczywać?!- niemalże wykrzyczałam.- Po spaniu czy po jedzeniu? Tato ja nic nie robię, całymi dniami siedzę w tym przeklętym pokoju! To miejsce mnie przeraża. Czuję się tutaj jak w klatce. -wybuchnęłam po czym dodałam znaczne ciszej.- Tato, proszę. Następnych urodziny mogę już nie mieć, pozwól spędzić mi ten czas z tobą.- zsunęłam się z zimnego siedzenia wtulając w ramiona ojca. Poczucie bezpieczeństwa które mi dawał było bezcenne, lepsze niż jakikolwiek prezent.
- Jesteś taka sama jak twoja matka, nie można ci odmówić.- usłyszałam westchnięcie a moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek.- Szykuj się księżniczko, jutro ceremonia otwarcia a moja asystentka nie może tego ominąć!- promienisty uśmiech taty sprawił że wpadłam w euforię i rzuciłam się mu na szyję.
- O ja.. i będzie tam Stoch?! I, ii Schlierenzauer? Ale serio?- nie opuszczałam taty na krok zasypując go masom pytań. Tak, mam 18 lat a zachowuję się jak dziecko. To u mnie norma.
Po kolacji wzięłam leki (to mój codzienny rytuał) i położyłam się do łóżka. Wszystkie emocje z dzisiejszego dnia nie dawały mi usnąć. Tak się cieszyłam że zobaczę skoczków, będę na zawodach i może uda mi się któregoś z nich poznać? Noc minęła mi nadzwyczaj spokojnie, bez koszmarów, bez duszności, nic z tych rzeczy. Dawno tak się nie wyspałam. Rano obudziłam się dość późno i po wyjściu z łazienki zeszłam na dół na śniadanie.
- Dobrze że już nie śpisz bo za godzinę wyjeżdżamy. Musimy być o 11.00 w Bischofshofen, chyba że zmieniłaś zdanie?- mężczyzna zmrużył powieki a ja pokręciłam przecząco głową.
- Nigdy w życiu!- Uśmiechnęłam się i zabrałam za jedzenie. Niestety od czternastu lat jem tylko zdrowe rzeczy na które pozwala mi mój lekarz. W chorobie bardzo wspiera mnie tata, niektórzy w świecie sportu mówią o nim duużo złych rzeczy, ale czy oni wiedzą jaki on jest prywatnie? Nie. I nigdy nie powinni go oceniać. Gdyby nie on poddałabym się, niejednokrotnie to on powstrzymywał mnie przed najgorszym. Po śmierci mamy mam tylko jego i dla niego nadal walczę. Bo mam dla kogo walczyć.
- Ana na pewno jesteś na siłach ze mną jechać? Ceremonia otwarcia będzie trwałą dość długo nie sądzę żebyś miała tam gdzie odpocząć.- Tata objął mnie ramieniem a ja się delikatnie uśmiechnęłam.
- Tato, nie pękaj!- Dałam mu buziaka i pobiegłam schodami do swojego pokoju po leki które zawszę muszę mieć przy sobie i telefon. Usiadłam na chwilę na skraju łóżka głęboko oddychając, bieganie zdecydowanie nie jest dla mnie. - Poczekaj na mnie, zaraz zejdę!- krzyknęłam z łazienki gdzie postanowiłam się trochę ogarnąć. Miałam się nie malować no ale jak ktoś zobaczy takiego umarlaka to się wystraszy. Moją bladą twarz postanowiłam zakryć delikatnie pudrem a na rzęsy nałożyć tusz. No co? Trzeba jakoś wyglądać.
- Ano czy ty chcesz żeby dyrektor Pucharu Świata spóźnił się na jego otwarcie?- Słychać było rozbawienie w jego głosie co dobrze wróżyło. Tym razem po woli zeszłam na dół wraz z potrzebnymi rzeczami i ubrałam się w moją cieplutką kurtkę.
-Wiesz co tato? Chyba nadal nie mogę uwierzyć że ich wszystkich zobaczę.- wydusiłam z siebie gdy już jechaliśmy samochodem. Ceremonia miała zacząć się o godzinie 13.00 ale oczywiście musieliśmy być wcześniej żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. W czasie podróży nie ukrywam że zdrzemnęłam się chwile, ale tylko chwilę! Gdy wreszcie dojechaliśmy nie mogłam powstrzymać uśmiechu który sam cisnął mi się na usta. Dokoła skoczni było zamieszanie, wszędzie chodzili ludzie i załatwiali ostatnie formalności ale nie było jeszcze skoczków. Ci chyba mieli przyjechać na pół godziny przed całą tą szopką. Usiadłam na trybunach z dala od sceny gdzie wszystko miało się odbywać i przyglądałam się skoczni. Jak byłam mała tata częściej mnie tu zabierał, czasem nawet z mamą ale ona nigdy nie lubiła skoków. To one zabierały nam tatę na calutką zimę choć ja i tak je kochałam. Żadnego sportu uprawiać nie mogę to chociaż sobie popatrzę. Tata rozmawiał z jakimiś prezesami których widziałam pierwszy raz na oczy gdy wreszcie nadjechał autokar ze skoczkami! Odruchowo wyjęłam małe lusterko z torebki żeby sprawdzić czy nikogo nie wystraszę. Pierwszym pojazdem przyjechała ekipa ze Szwajcarii. O raju, Simon Ammann!
-Ana, choć tu do nas. Będziesz pomagała Samancie, ona jest naszym fotografem.- podeszłam posłusznie do ojca i do niewysokiej, bardzo ładnej dziewczyny.
Hej Wam :)
Trochę dowiedzieliście się o Anie i mam nadzieję że spodoba Wam się jej historia.
Dobra wiadomość jest taka, że Andreas po wczorajszym upadku czuję się dobrze i zamieścił na swoim fb krótki wpis w którym uspokaja swoich fanów. Welli żyję, my mamy pierwszy rozdział i wszyscy są zadowoleni xD
No to ten... do następnego rozdziału! :*
- Dobrze że już nie śpisz bo za godzinę wyjeżdżamy. Musimy być o 11.00 w Bischofshofen, chyba że zmieniłaś zdanie?- mężczyzna zmrużył powieki a ja pokręciłam przecząco głową.
- Nigdy w życiu!- Uśmiechnęłam się i zabrałam za jedzenie. Niestety od czternastu lat jem tylko zdrowe rzeczy na które pozwala mi mój lekarz. W chorobie bardzo wspiera mnie tata, niektórzy w świecie sportu mówią o nim duużo złych rzeczy, ale czy oni wiedzą jaki on jest prywatnie? Nie. I nigdy nie powinni go oceniać. Gdyby nie on poddałabym się, niejednokrotnie to on powstrzymywał mnie przed najgorszym. Po śmierci mamy mam tylko jego i dla niego nadal walczę. Bo mam dla kogo walczyć.
- Ana na pewno jesteś na siłach ze mną jechać? Ceremonia otwarcia będzie trwałą dość długo nie sądzę żebyś miała tam gdzie odpocząć.- Tata objął mnie ramieniem a ja się delikatnie uśmiechnęłam.
- Tato, nie pękaj!- Dałam mu buziaka i pobiegłam schodami do swojego pokoju po leki które zawszę muszę mieć przy sobie i telefon. Usiadłam na chwilę na skraju łóżka głęboko oddychając, bieganie zdecydowanie nie jest dla mnie. - Poczekaj na mnie, zaraz zejdę!- krzyknęłam z łazienki gdzie postanowiłam się trochę ogarnąć. Miałam się nie malować no ale jak ktoś zobaczy takiego umarlaka to się wystraszy. Moją bladą twarz postanowiłam zakryć delikatnie pudrem a na rzęsy nałożyć tusz. No co? Trzeba jakoś wyglądać.
- Ano czy ty chcesz żeby dyrektor Pucharu Świata spóźnił się na jego otwarcie?- Słychać było rozbawienie w jego głosie co dobrze wróżyło. Tym razem po woli zeszłam na dół wraz z potrzebnymi rzeczami i ubrałam się w moją cieplutką kurtkę.
-Wiesz co tato? Chyba nadal nie mogę uwierzyć że ich wszystkich zobaczę.- wydusiłam z siebie gdy już jechaliśmy samochodem. Ceremonia miała zacząć się o godzinie 13.00 ale oczywiście musieliśmy być wcześniej żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. W czasie podróży nie ukrywam że zdrzemnęłam się chwile, ale tylko chwilę! Gdy wreszcie dojechaliśmy nie mogłam powstrzymać uśmiechu który sam cisnął mi się na usta. Dokoła skoczni było zamieszanie, wszędzie chodzili ludzie i załatwiali ostatnie formalności ale nie było jeszcze skoczków. Ci chyba mieli przyjechać na pół godziny przed całą tą szopką. Usiadłam na trybunach z dala od sceny gdzie wszystko miało się odbywać i przyglądałam się skoczni. Jak byłam mała tata częściej mnie tu zabierał, czasem nawet z mamą ale ona nigdy nie lubiła skoków. To one zabierały nam tatę na calutką zimę choć ja i tak je kochałam. Żadnego sportu uprawiać nie mogę to chociaż sobie popatrzę. Tata rozmawiał z jakimiś prezesami których widziałam pierwszy raz na oczy gdy wreszcie nadjechał autokar ze skoczkami! Odruchowo wyjęłam małe lusterko z torebki żeby sprawdzić czy nikogo nie wystraszę. Pierwszym pojazdem przyjechała ekipa ze Szwajcarii. O raju, Simon Ammann!
-Ana, choć tu do nas. Będziesz pomagała Samancie, ona jest naszym fotografem.- podeszłam posłusznie do ojca i do niewysokiej, bardzo ładnej dziewczyny.
Hej Wam :)
Trochę dowiedzieliście się o Anie i mam nadzieję że spodoba Wam się jej historia.
Dobra wiadomość jest taka, że Andreas po wczorajszym upadku czuję się dobrze i zamieścił na swoim fb krótki wpis w którym uspokaja swoich fanów. Welli żyję, my mamy pierwszy rozdział i wszyscy są zadowoleni xD
No to ten... do następnego rozdziału! :*